Cześć,
Dzisiaj wrzucam opowiadanie numer 3. Z góry ostrzegam, może się wydać bardziej mroczne niż dwa poprzednie. Mam jednak nadzieje, że się spodoba. W następnym poście wrzucę parę info o postaciach
Pozdrawiam,
Mariusz
Ps: Mam nadzieje, że tytuł opowiadania jest w pełni trafiony
Opowiadanie "Król przestępców wchodzi do gry"
Upał był niemiłosierny. Wylądowaliśmy na lotnisku w Antananarywie, stolicy Madagaskaru. Nocowaliśmy w hotelu pełnym karaluchów i wszelkiego robactwa. Po obrzydliwym śniadaniu, Rico wynajął samochód terenowy. Nie był taki jak nasz Hammer, ale dawał radę. Jechaliśmy kilka kilometrów na północ od stolicy kraju. Kowalski zerkał na tablet, co jakiś czas.
-Jeszcze tylko klika kilometrów do bazy 3N- oznajmił Kowalski
-Właściwie, dlaczego ta organizacja jest tak niebezpieczna i dlaczego się tak nazywa- pytanie kierowałem do szefa
-Kowalski wyjaśnij młodemu- powiedział Skipper
-Są tak niebezpieczni, bo mają ogromne fundusze. Część z tych funduszy pochodzi z różnorakiej działalności przestępczej, część z datków sympatyków. Poza tym założycielem i przywódcą tej organizacji jest Francis Robin Dolphin, znany powszechnie, jako Doktor Bulgot…- wyjaśniał Kowalski
-Dlaczego go tak nazywają?- Spytałem
-Niestety, nie wiemy. Używał tego przezwiska już w chwili, gdy go poznaliśmy.
-Może uznał, że to fajnie brzmi- zaproponowałem
-Być może. Niewiele on nim wiemy. Na pewno jest Amerykaninem, ale sądząc po jego akcencie mógł dorastać we Francji. Kontynuując 3N posiada wysoko zaawansowaną technologie, (kiedy to mówił, na jego twarzy pojawił się grymas). Handel bronią to ich główne źródło dochodów. A co do nazwy organizacji to skrót od Nigdy, nic, nikomu. Ma to oznaczać, że Doktor Bulgot nigdy nie wybacza. Nikomu. Nic dla niego nie stanowi problemu. No i tyle. – Zakończył Kowalski
-Co jest naszym głównym celem?- Spytałem Kowalskiego
-Uwolnić córkę tutejszego ministra sprawiedliwości. Pan minister chciał wprowadzić zmiany w prawie, które nie spodobały się 3N., Więc porwali jego córkę. Istnieją podejrzenia, że 3N pomógł ktoś z tutejszych osób związanych rządem lub armią. Pan minister zwrócił się o pomoc do rządu USA, a oni powiedzieli, że specjalistami od 3N jest nasz oddział. A generał Stevenson wyznaczył z kolei nas
- wyłożył rzeczowo Kowalski
-Skąd wiadomo, że to oni?- Spytałem
-Bo na płytce z nagranym żądaniem pod adresem pana ministra odstąpienia od działań, w tle widać było flagę 3N- oznajmił Kowalski
-To oni mają flagę?- Zdziwiłem się
-Tak. Pokażę ci- powiedział Kowalski, stuknął parę razy w tablet i odwrócił go w moją stronę. Zobaczyłem czerwony prostokąt z czarną ramką. W środku prostokąta znajdowało się żółte koło, także z czarną obwódką. W kole znajdowały się trzy litery N
-Taka sobie- stwierdziłem
Kowalski wzruszył tylko ramionami. Jechaliśmy jeszcze kawałek. W końcu się zatrzymaliśmy.
-Panowie teraz musimy iść. – Powiedział szef
-Nie możemy tam po prostu wjechać?- Spytałem
-Szeregowy, od razu widać, że jesteście po raz pierwszy na misji. Taki wjazd zaalarmowałby całą armię najemników 3N. A my chcemy wtargnąć tam niepostrzeżenie, uwolnić jeńca i odstawić ją do domu- powiedział szef
-O.K. Rozumiem- stwierdziłem
Szliśmy jeszcze kawałek. W końcu stanęliśmy. Zobaczyłem potężny budynek, cały otoczony żelaznym płotem. Gdzieniegdzie chodzili strażnicy. Szef powiedział:
-Kowalski, raport taktyczny, proszę
-Obserwując najemników 3N można dojść do wniosku, żeby musimy mieć identyfikatory tak jak oni. Gorzej z wejściem do budynku. O ile by wejść za bramę wystarczy zeskanować identyfikator pod skanerem, o tyle by wejść do budynku trzeba jeszcze wprowadzić kod. Jest nadzieja, że ktoś zapomnie zamknąć drzwi, a wtedy się wślizgniemy. Albo z tyłu jest wejście bez elektronicznych zamków
-Plan jest taki: Rico zdobądź jakiś identyfikator, najlepiej cztery, Kowalski pomagasz mu młody idzie ze mną- mówił szef
Obeszliśmy z szefem obiekt z drugiej strony. Powiedział do mnie:
-Stój, uważaj strażnik
Zatrzymaliśmy się w krzakach. Szef odczekał moment jak strażnik się odwrócił. Po cichu wyszedł z krzaków, podszedł do niego i skręcił mu kark. Następnie przeszukał, zabrał broń i identyfikator. Wyciągnął z kieszeni telefon satelitarny iridium 9575,których używamy na misjach i powiedział cicho:
-Kowalski, słyszysz mnie?
-Słyszę szefie- odpowiedział Kowalski
-Mam już jeden identyfikator, a wy?
-Już dwa. Czekam tylko aż Rico wróci
-A gdzie on u licha poszedł?- Spytał szef
-Wrzucić ciała strażników do jeziora. Mówi, że pływają tam krokodyle- odpowiedział Kowalski
-Dajcie mi znać jak zdobędziecie czwarty identyfikator- powiedział szef
-Bez odbioru szefie- odparł Kowalski
Po chwili obserwacji szef stwierdził:
-Tamte drzwi to chyba monitoring. Jak wejdziemy na teren obiektu to trzeba wyeliminować operatorów
-Szefie?- Odezwał się w słuchawce głos Kowalskiego
-Słucham cię, Kowalski-szef oznajmił swoją gotowość do słuchania
-Mamy czwarty identyfikator- odpowiedział Kowalski
-Świetnie. Spotkamy się przy bramie głównej- powiedział szef
Gdy już tam się spotkaliśmy, szef powiedział Kowalskiemu i Rico, to samo, co mnie o tym monitoringu
-Już Rico się tym zajmie- powiedział Kowalski
Rico zaśmiał się szaleńczo. Później wszyscy otworzyliśmy bramę i obchodziliśmy obiekt tak, by znaleźć się z tyłu przy drzwiach monitoringu. Szef powiedział:
- Rico zaczynaj
Rico stanął przed drzwiami, wyciągnął katanę, którą nosił na plecach i zapukał. Otworzył jeden z najemników, Rico przebił go kataną, ten padł martwy na ziemię, następnie wpadł do pomieszczenia i zabił jeszcze dwóch operatorów monitoringu. Następnie wyjrzał przez drzwi i powiedział:
-Do środka
Wszyscy znaleźliśmy się w pomieszczeniu monitoringu. Szef powiedział:
- Rico i Szeregowy schowajcie trupy do szafy, Kowalski plany budynku gdzieś tu muszą być
Kowalski po chwili znalazł plany budynku. Następnie przeglądaliśmy cały monitoring. Kowalski stwierdził:
-Tak. Samego Bulgota tu nie znajdziemy, ale ten koleś to Humbert Rajoelina, tutejszy generał i najwidoczniej szef 3N na Madagaskarze, regionalnych szefów 3N nazywamy pośrednikami- ostatnie słowa kierował do mnie
-Chyba wiem gdzie nasz jeniec- powiedziałem i wskazałem na jeden z monitorów, na którym było widać ładną i młodą dziewczynę przykutą do krzesła
-Gdzie jest przetrzymywana?- Mówił szef
-Zgodnie z podpisami na monitorach w pomieszczeniu znajdującym się tutaj B17- Kowalski wskazał na planie budynku
-Dobrze. Szeregowy, Kowalski idziecie uwolnić dziewczynę. Rico ty idziesz ze mną, muszę cię mieć na oku- mówił szef
Wyszliśmy z monitoringu na korytarz budynku. Ja i Kowalski poszliśmy w lewo, a szef i Rico w prawo. Po drodze Kowalski obezwładnił paru najemników, aż dotarliśmy do pomieszczenia B17. Kowalski i ja pokonaliśmy dwóch strażników przy drzwiach. Następnie Kowalski wywarzył drzwi. W pomieszczeniu była tylko dziewczyna przykuta do krzesła. Kowalski powiedział:
-Już jesteś bezpieczna, Siły Zbrojne USA, zabieramy cię do ojca
- Kowalski ona pewnie cię nie rozumie- powiedziałem Kowalski
-Znam angielski- powiedziała dziewczyna
-To wiesz, że właśnie cię uratowaliśmy i unieszkodliwiliśmy monitoring- powiedział Kowalski
-Ten na pierwszym piętrze też?- Spytała dziewczyna
Spojrzeliśmy na siebie i obaj powiedzieliśmy:
-O, oł, Nie.
-No super- powiedziała
-Zabierajmy ją i odwrót zanim się skapną- powiedział Kowalski
Oswobodziłem jej ręce. Zwróciła się do mnie:
-Jak się nazywasz, przystojniaku?
- Charles Alexander Williams III, ale możesz mi mówić Szeregowy
-Ja jestem Angelica- powiedziała dziewczyna
- Szeregowy nie, czas na to. Już zawiadomiłem szefa i Rico
-O, super jest was więcej. Ilu was jeszcze jest?- Spytała Angelica
-Dokładnie, to czterech- odparł Kowalski
-Czterech? Jak chcecie pokonać ludzi Rajoeliny w czwórkę?- Dziwiła się Angelica
-Nie znasz jeszcze, Rico. Ten to potrafi zabijać. –Stwierdził Kowalski
- Kowalski, nie strasz jej. Spokojnie Rico ciebie nie zabije- zapewniałem ją
My i Angelica wyszliśmy z pomieszczenia na korytarz. W jednym momencie znaleźliśmy się pod ostrzałem. Szybkim ruchem ja i Kowalski wyciągnęliśmy pistoletu. Strzelaliśmy. Z czasem spotkaliśmy szefa i Rico. Szef spytał:
-To nasz jeniec
-Tak. Nazywa się Angelica.- Odpowiedziałem mu
-Witaj, jestem Skipper McKenzie, dowódca
-Miło mi pana poznać- odpowiedziała mu
-A ten wariat to Rico- powiedział szef, wskazując na niego jak zwykle zabijającego najwięcej wrogów. W końcu najemnicy 3N zapędzili nas do jakieś wielkiej sali. W centrum sali stał olbrzymi monitor, na ekranie był jakiś łysy, groźnie wyglądający mężczyzna z laserowym okiem. Mężczyzna z ekranu uśmiechnął się ironicznie i powiedział:
-No, proszę, proszę. Kogoż moje oczy widzą. Toż to Skipper, Kowalski i Rico
-Bulgot- zawołali wściekle razem szef, Kowalski i Rico
-Cóż za przywitanie- powiedział Bulgot. Mówił z lekkim francuskim akcentem
-Nawet jak cię tu nie ma to tak jakbyś był- powiedział szef
-Najlepsze jest to, że nie możesz mnie dotknąć. A to, co za jeden?- Spytał na mój widok
-Nie twój interes- odpowiedziałem mu
-Czyżbyś zastąpił już Manfrediego i Johnsona? To była wielka strata- powiedział Bulgot, choć w jego głosie słychać było nieszczerość
-Jak śmiesz wspominać o Manfredim i Johnsonie. Nie żyją przez ciebie- złościł się szef
-Niewiele mnie to obchodzi. Zabij ich Humbercie- ostatnie słowa kierował do generała Rajoeliny, był to mężczyzna po pięćdziesiątce, ubrany w wojskowy mundur. Monitor wyłączył się
-Zabić ich wszystkich- krzyknął Rajoelina
Walka rozgorzała się na nowo. Chyba Rajoelina nie spodziewał się, że Rico ma aż tyle materiałów wybuchowych przy sobie. Kilka wybuchów zniszczyło nie tylko bazę 3N, ale zabiło wielu ludzi Bulgota i Rajoeliny. W pewnym momencie generał zaczął się odgrażać:
-Zapłacicie za to! Doktor Bulgot wam tego nie daruje! Ja z resztą też! Zginiecie wszy…
Nie dokończył bo Rico przebił mu serce kataną. Rajoelina padł martwy. Spojrzeliśmy na niego. Rico powiedział:
-No, co wkurzał mnie
Najemnicy z 3N albo uciekli, albo zginęli. My wróciliśmy do Antananarywy i oddaliśmy Angelicę ojcowi. Później nocowaliśmy w hotelu, tym razem lepszym niż tamta poprzednia nora, wszystko dzięki ojcowi Angelici. Spędziliśmy w stolicy Madagaskaru jeszcze dwa dni. Sporą część z nich ja spędziłem z Angelicą
***
Szeregowy skończył opowiadać o swojej pierwszej misji ze Skipperem, Kowalskim i Rico. Siedział w klubie „Lemur”. Marlenka spoglądała na niego. Maurice popijał drinka. Mort wiercił się niespokojnie. Ponadto siedzieli tam również: Mason, Phil i potężnie zbudowany, ciemnoskóry mężczyzna. Miał na imię Burt Patrick Huges. Mieszkał on w tym samym bloku, co Pingwiny, Julian, Maurice, Mort, Marlenka I cała reszta. Jego mieszkanie znajdowało się na parterze pod numerem 3. Z pozoru wyglądał groźnie, ale był tak naprawdę bardzo miłym facetem.
-Ciekawa opowieść- powiedział Burt
-Chcesz powiedzieć, że na świecie jest jakiś koleś, który stworzył jak to wcześniej mówiłeś: syndykat zbrodni, dążący do podboju świata?- Spytała Marlenka
-Dokładnie- odpowiedział jej Szeregowy
-No i co jeszcze? Syndykat zbrodni w XXI wieku? To nie epoka wiktoriańska. Chyba czytasz za dużo książek o Sherlocku Holmesie, Szeregowy- powiedziała Marlenka
-Ale to prawda-upierał się Szeregowy
-Widziałem go później jeszcze raz, tym razem już nie na ekranie, tylko na żywo. Jest naprawdę wysoki
Gdy tak gadali podszedł do nich Julian z grupką czterech młodych mężczyzn. Wszyscy wyglądali jak chłopaki z boysbandu. Julian powiedział:
-O, Szeregowy, nie znasz jeszcze chłopaków z zespołu „The Beavers”. Zatem poznajcie się. Ten blondyn to James Zeno Straight, ten brunet to Kendall Paul Winter, ten Latynos to Carlos Raphael Lopez, a ten drugi szatyn to Logan Roman Carwick. Tak, wiem są podobni do Big Time Rush, ale nimi nie są. Chłopaki to Charles Alexander Williams III, znany, jako Szeregowy.
- Szeregowy?- Spytał zaciekawiony Kendall
-Tak, jestem wojskowym- odpowiedział Szeregowy
-Chłopaki dadzą dziś czadu u mnie- zawołał uradowany Julian
-A, tak w ogóle, jak było w trasie koncertowej?- Spytał po chwili Julian
-Koncertowo- odpowiedział James
-A, to dobre koncertowo.- Zaśmiał się Julian
-To wy musicie, mieszkać w naszym bloku na trzecim piętrze w mieszkaniu nr 16- stwierdził Szeregowy
-Tak dokładnie- odparł mu Logan
Nagle podbiegły do nich trzy niezwykle, atrakcyjne dziewczyny. Szeregowy poznał je już drugiego dnia pobytu w kamienicy. Były to: Georginie Samantha Bunnies znana, jako Georgie, Wirginia Christina Rabbits, znana, jako Gina i Isabelle Jennifer Flufy znana, jako Izzy. Mieszkały na II piętrze w mieszkaniu nr 10, oczywiście w tym samym bloku, co Pingwiny i Julian. Georgie i Gina były blondynkami, a Izy brunetką. Wszystkie trzy były modelkami, Playboy”. Mówiono o nich króliczki. Julian twierdził, że zna ich szefa Hugh Heffnera.
-Cześć, Szeregowy- zawołały trójką dziewczyny
-Cześć dziewczyny- odpowiedział im Szeregowy
-To wy się znacie?- Spytał Carlos
-Poznałem je już drugiego dnia od mojego wprowadzenia się tutaj- oznajmił Szeregowy
-A jak długo tu już mieszkasz?- Spytał go James
-Będzie już z miesiąc- odpowiedział Szeregowy
-Ale nie mieszkam sam. Mieszkam z swoim dowódcą i dwoma kolegami z oddziału- dodał po chwili Szeregowy
-I musisz wracać do domu- Skipper pojawił się tuż za Szeregowym
-Boże, szefie porusza się pan jak duch. Wystraszył mnie pan-powiedział Szeregowy
-Musisz być gotowy, że szef będzie sprawdzał twoją czujność- ostrzegł go Kowalski
-No- przytaknął Kowalskiemu Rico
-O, wy też przyszliście, przedstawię wam chłopaków- powiedział Julian
-Jakich chłopaków?- Zdziwił się Skipper
I Julian zaczął kolejno przedstawiać Kendalla, Jamesa, Logana i Carlosa Skipperowi, Kowalskiemu i Rico no i wzajemnie. Przedstawił Pingwinom także Georgie, Ginę i Izzy, pomimo, że chłopaki już je znali. Gdy już skończył przedstawiać Skipper powiedział do Szeregowego:
-Wracamy do domu, młody
-No, dobrze już, dobrze. Idę- odpowiedział Szeregowy
Zapłacił za drinki, pożegnał się z wszystkimi i wyszedł razem z resztą oddziału z klubu, Lemur”.
-Co cię tak trapi, synu?- Spytał go Skipper
-No, cóż opowiadałem o swojej pierwszej misji. Martwi mnie to, że Marlenka nie wierzy w istnienie Doktora Bulgota
-I bardzo dobrze, Szeregowy. Im mniej cywilów wie, tym lepiej. Pomyśl, o tym, że Bulgot mógłby wykorzystać cywilów przeciwko nam- wyjaśnił Skipper
-Może ma pan rację- powiedział Szeregowy
-Nie może, na pewno wsiadaj do Hammera- powiedział Skipper
***
Mort stanął pod drzwiami mieszkania rodzeństwa Pato. Zapukał, otworzyła mu kobieta po trzydziestce, Latynoska podobnie jak JJ, Bradley, Samuel i Ramona. Mort powiedział:
-Dzień dobry, pani Pato
-O, witaj Mort. Wejdź- powiedziała pani Pato
Mort wszedł do mieszkania pokierował się do pokoju JJ-a. Wszedł do jego pokoju:
-Cześć Mort- powiedział JJ nie odrywając oczu od laptopa, na którym grał w jakąś grę.
-Cześć JJ- odpowiedział mu Mort
-Napisałeś SMS-a, więc przyszedłem- dodał po chwili Mort
-Tak. Siadaj- wskazał mu na krzesło, na którym Mort usiadł
-Słyszałeś może o grze, Demons hunters 5”?- Spytał JJ
-Grałem w czwórkę. A co?- Powiedział Mort
-Chciałbym ją sobie kupić, ale nie mam kasy. Wpadliśmy, więc z chłopakami na pomysł, że zarobimy trochę. Gra kosztuje 250 dolarów. My razem mamy 125 dolarów, masz jakieś pieniądze, dorzuciłbyś się i pożyczaliśmy by tobie tą grę. Co ty na to?- Skończył wywód JJ
-Na razie mam 50 dolarów- odpowiedział Mort
-Fajnie. To znacznie ułatwia sprawę i daje nam 175 dolarów. Wiem jak zarobić kasę- mówił JJ
-Jak?- Zaciekawił się Mort
-Jeden facet odtworzył sklep. Potrzebuje kogoś od ulotek. Płaci dwa dolary za godzinę. Trzy dni przez cztery godziny po szkole poroznosimy ulotki i zarobimy na grę i jeszcze trochę zostanie- wyjaśnił JJ
-Wchodzisz w to?- Spytał Bradley, który przed chwilą wszedł do pokoju
-Jasne, że tak- odpowiedział Mort
-No i mamy komplet- zawołał Samuel
***
Dzień później bracia Pato i Mort stawili się u właściciela sklepu
-Proszę o to pozwolenia od rodziców- powiedział JJ wręczając zgody od rodziców właścicielowi sklepu. Był on mężczyzną po trzydziestce, w kręconych, blond włosach.
-Nazywacie się Pato? Nie mieszkacie przypadkiem przy Franklina 2?- Spytał mężczyzna
-Tak, mieszkamy- powiedzieli bracia Pato
-Ja mieszkam przy Franklina 1- oznajmił Mort
-To znaczy, że jesteśmy sąsiadami. Jestem Randall Simon Sheep, ale mówcie mi Randy. Mieszkam na II piętrze w mieszkaniu nr 11 w bloku nr 1- mówił mężczyzna
-No, to jak będzie? Mamy tą robotę?- Spytał Bradley
-No, oczywiście, że tak chłopcy- powiedział Randy, a następnie rozdał każdemu plik ulotek
-Tylko nie bądźcie zbyt nachalni, bo to będzie antyreklama dla mojego sklepu- dodał po chwili
-Dobrze, zrobimy jak każesz- powiedzieli razem bracia Pato i Mort
-A jak narozrabiacie to pamiętajcie, znam waszą matkę i twojego ojca Mort. Chociaż do niego bym się akurat nie zwracał- powiedział Randy
***
Julian był na zakupach. Kupił sobie nową bluzę, spodnie, okulary przeciwsłoneczne oraz siedem par butów. Pomyślał sobie, że Maurice’a wkurzy to, że kupuje okulary przeciwsłoneczne w lutym. Zupełnie tego nie rozumiał, on kupował po prosu to, co mu się spodobało. Wyszedł z centrum handlowego i zaczął wkładać torby z zakupami do samochodu. Już miał wsiąść, gdy podszedł do niego nieznany mu mężczyzna. Był od Juliana sporo niższy, miał około czterdziestki, włosy raczej krótko przystrzyżone i gęsty zarost na twarzy. Miał na sobie kurtkę i spodnie w moro. Przybysz spytał:
-Jesteś Julian King?
-Tak, a co? Chcesz mój autograf? Tak już mam jestem uwielbiany- przechwalał się Julian
Nagle ktoś z tyłu zarzucił Julianowi płócienny worek na głowę.
-Ej, to nie jest fajne- skarżył się Julian
Mężczyzna, który zaczął z nim rozmowę, wyciągnął z kieszeni kurtki paralizator i poraził nim Juliana
-To jeszcze mniej fajne- jęknął Julian, po czym stracił przytomność
***
Bracia Pato i Mort roznosili ulotki wzdłuż ulicy.
-Cześć Marlenko- Mort zawołał do przechodzącej akurat Marlenki
-Cześć Mort, co wy tu kombinujecie?- Spytała Marlenka
-Roznosimy ulotki- wtrącił JJ
-Dzięki temu zarobimy pieniądze na nową grę- wyjaśnił Bradley
-, U Randy’ego”. To tuż za rogiem prawda?- Upewniała się Marlenka po przeczytaniu ulotki
-Dokładnie tam-potwierdził Samuel
-Elena wie, że to robicie?-Spytała Marlenka
-Oczywiście, że mama wie- odpowiedział JJ
-Dobra chłopcy, ja już muszę iść. Cześć- pożegnała się z nimi Marlenka
-Cześć- zawołała cała czwórka razem
Gdy tak wręczali ulotki różnych ludziom, Samuel podał ulotkę jednemu mężczyźnie. Ten przystanął spojrzał na ulotkę, poczytał ją i uśmiechnął się. W jego uśmiechu buło jednak coś, co Samuela zaniepokoiło. Mężczyzna ten był na pewno już po czterdziestce, włosy ciemny blond i rzadki zarost oraz słabo widocznego wąsa. W ustach miał papierosa. Był dość wysoki. Samuel postanowił nikomu nie mówić o tym dziwnym gościu.
***
Julian ocknął się w nieznanym sobie miejscu. Pomieszczenie wyglądało jak piwnica. Po jakimś czasie otworzyły się drzwi i wszedł mężczyzna, który zaczepił go na parkingu.
-To chore. Zamykać mnie w piwnicy? Nie licz na autograf- złościł się Julian
-Mam w nosie twoje autografy. Zaraz przyjdzie tu mój szef, on z tobą będzie gadał- odpowiedział mężczyzna
-To on też chce mój autograf? Nie mógł zwyczajnie poprosić- mówił Julian
-Potrafisz tylko gadać o sobie King. Pozwól, że się przedstawię: Asher Fox Reddington, dla znajomych: Red. Pracuję dla 3N i jej lidera Doktora Bulgota
-A, co ja mam wspólnego z jakimś lekarzem?- Dziwił się Julian
-Nie jestem lekarzem- powiedział wysoki, chudy i łysy mężczyzna z laserowym okiem. Wjechał na Segway’u. Mówił z lekkim francuskim akcentem
-Nazywam się Francis Robin Dolphin, ale w przestępczym półświatku mówią mi: Doktor Bulgot. Czyż to imię nie wzbudza strach?- Przedstawił się mężczyzna
-Raczej obrzydzenie- odpyskował Julian
-Z szacunkiem do Doktora Bulgota, śmieciu- warknął Red
-Och Red to nie potrzebne. On i tak już długo nie pociągnie. Ależ mam lojalne szefa ochrony, prawda?- Mówił Bulgot
-Zadajesz mi za dużo pytań- powiedział Julian
-Do rzeczy, zatem. Nie porwałem cię tu bez powodu. Wiem, że kumplujesz się ze Skipperem i jego oddziałem. Będziesz przynętą…-nie dokończył, bo Julian mu przerwał
-A weź spadaj ja nie chcę być przynętą, idź sobie do sklepu wędkarskiego
-Nie na ryby, tylko na Pingwiny. Red, kamera wyślemy Skipperowi małe nagranko-zawołał Bulgot
-Oj, chyba nie dobrze- stwierdził Julian
***
Bracia Pato i Mort skończyli rozdawać ulotki. Poszli do sklepu Randy’ego. Już mieli wejść, gdy ze sklepu wyszedł tajemniczy mężczyzna, która przyjął ulotkę od Samuela. Nie był sam wraz z nim wyszło jeszcze paru mężczyzn o groźnym wyglądzie. Chłopaki poczekali aż oddalą się i weszli do sklepu. Randy najwyraźniej był czymś zmartwiony. JJ powiedział:
-Już skończyliśmy robotę
-To dobrze. Zaraz wam zapłacę- powiedział Randy
-Coś nie tak?- Spytał JJ
-Nie, ja tylko tak- kręcił Randy
-Tamci kolesie nie wyglądali na zbyt przyjaznych- stwierdził Bradley
-I nie są wierzcie mi. To Szerszenie, niebezpieczny gang. Pochodzą głównie z Rosji. Ich szef nazywa się Dymitrij Michaiłowicz Uljanow, to ten w skórzanej kurtce. Dziś wam zapłacę, ale chyba więcej nic z tego. Oni będą mnie doić z pieniędzy. Najgorsze, że nic nie mogę poradzić na to:
Bradley i Samuel chcieli coś powiedzieć, ale JJ szturchnął obu braci i powiedział:
-Dziękujemy przynajmniej za tyle
-Cieszę się, że mnie rozumiecie- powiedział Randy a następnie podał JJ-owi pieniądze
-Podzielcie się po równo- powiedział smutno Randy
-Tak będzie. Idziemy chłopaki- powiedział do braci i Morta, po czym wyszli ze sklepu.
-To moja wina!- Zawołał zrozpaczony Samuel
-Coś ty zrobił?- Spytał JJ
-Dałem temu gościowi w skórzanej kurtce ulotkę- był bliski płaczu
-Spokojnie, Sammy przecież nie mogłeś wiedzieć- uspokajał brata JJ
-Wiem, kto może pomóc Randy’emu. Pingwiny- powiedział Bradley
-Świetny pomysł. Przegnali Szczury z, Lemura”, to i przegnają Szerszenie. Trzeba ich zawiadomić. Oni przegnają Szerszenie, a my wrócimy do pracy- mówił JJ
-Ja ich zawiadomię- zadeklarował się Mort
-No to ustalone. Leć do Pingwinów- powiedział JJ
-O.K.- zawołał Mort i czym prędzej pobiegł
***
-Mylisz się, co do mnie, nie jestem przyjacielem Skippera, ani żadnego innego z Pingwinów- zapierał się Julian
-Masz nie za głupka? Często spędzacie czas. O, a to, co?- Bulgot zaczął pokazywać Julianowi jego zdjęcia z Pingwinami
-Skąd je masz?- Spytał Julian
-Mam swoje dojścia. I co? Dalej będziesz zaprzeczał?- Mina Bulgota wyrażała wściekłość
-Tak. Ja kombinuję jak się ich pozbyć. Szukam ich słabych punktów- mówił Julian
-Doprawdy?- Spytał Bulgot
-Najprawdziwszej- zapewniał Julian
-Więc, co proponujesz?- Spytał Bulgot
-Razem ich załatwimy- zaproponował Julian
-Mów dalej- zaciekawił się Bulgot
-Oni myślą, że ty mnie porwałeś, wpadają tutaj, by mnie ratować, a wtedy wpadną w pułapkę. Tylko jeszcze nie wiem jak to zrobić-wyjaśnił Julian
-Ale ja chyba wiem. Zrobimy tak…
***
Maurice stanął przed drzwiami mieszkania Pingwinów. Nacisnął dzwonek do drzwi. Po chwili otworzył mu Szeregowy, który od razu zaczął rozmowę:
-O, Maurice wejdź. Co, masz minę jakbyś ducha zobaczył?
-Julian zniknął- odparł z półprzytomną miną
-Jak to?- Zdziwił się Szeregowy
-Nie ma go w mieszkaniu, klubie i w innych jego ulubionych miejscach. A pod jego ulubionych centrum handlowym stoi jego samochód, w którym zostały zakupy, obok leżał jego ulubiony telefon
-Może się nim znudził- powiedział Skipper
-Nie, żartujesz? To jego ulubiony złoty Samsung. On kocha ten telefon- odpowiedział Maurice
-Szefie, dostałem jakąś dziwną wiadomość z nieznanego adresu- powiedział Kowalski trzymający akurat swojego laptopa Lenovo Ideapad Y550
-Pokaż ją- powiedział Skipper
Kowalski uruchomił wiadomość. Na ekranie laptopa pojawił się Bulgot:
-Dzień dobry Pingwiny moje drogie- zawołał Bulgot
- Bulgot- zawołali chłopaki
-To ten, o którym opowiadałeś?- Maurice pytanie kierował oczywiście do Szeregowego
-Niestety, tak- odparł Szeregowy
-Uuu, nie cieszycie się. A ja mam waszego przyjaciela- mówił Bulgot, a kamera pokazała Juliana ze związanymi rękoma i nogami
-Ratunku chłopaki- wołał Julian
-Zapłacisz za to Bulgot, znowu cię powstrzymamy- odgrażał się Skipper
-Jak zwykle waleczni. Czekam na was- rozłączył się po tych słowach
-Kowalski spróbuj go namierzyć- powiedział Skipper
Po godzinie Kowalski powiedział:
-Adres IP komputera, z którego nadano tą wiadomość ma lokację w Coney Island. Czy to nie zbyt proste, że Bulgot popełnił tak łatwy błąd?
-Kowalski nie gdybajcie. Najwidoczniej Bulgot nie jest tak sprytny jak sądzi. A na pewno to już jest: zarozumiały, zadufany, ma przerost ego i jest wredny. Przygotować się do akcji, na Coney Island
-Wedle rozkazu- zawołali wszyscy podwładni Skippera
***
-Chłopaki mam sprawę- zawołał Mort na widok Pingwinów wybiegających z mieszkania
-Nie teraz, Mort spieszymy się- zawołał Szeregowy
-Gdzie tak pędzą?- Spytał wychodzącego z mieszkania Pingwinów Maurice’a
-Lecą na Coney Island ratować Juliana, który został porwany przez Doktora Bulgota
-Tego z opowieści Szeregowego?- Spytał Mort
-Tak. Tego samego. Przesłał wideo wiadomość, że porwał Juliana, a Kowalski namierzył jego adres IP
- wyjaśnił Maurice
-Może im pomogę- zaproponował Mort
-Zwariowałeś! To niebezpieczne, zostaw to chłopakom. A teraz do domu- ostrzegał go Maurice
-O.K.- Mort skłamał, zamierzał, bowiem wymknąć się i udać się na Coney Island
***
Pingwiny wreszcie dotarli na Coney Island. Kowalskiemu udało namierzyć się adres IP komputera Bulgota. Skipper powiedział:
-To jakiś stary teatr. Szukać tajnych wejść
Po chwili Rico zawołał:
-Tutaj
Weszli tajnym wejściem i zaczęli iść korytarzem. W końcu znaleźli rozwidlenie. Poszli w lewo. Po drodze napotkali dwóch uzbrojonych mężczyzn, ubranych w czerwone kombinezony. Rico zdjął ich za pomocą maczety.
- Szefie ci dwaj goście byli z Homarzej Gwardii- zauważył Kowalski
-Wszyscy to zauważyliśmy- odpowiedział Skipper
Obecność tak zwanej Homarzej Gwardii mogła oznaczać tylko jedno: Bulgot jest blisko. Właśnie po tym chłopaki poznawali, że bazie 3N jest Bulgot. Po obecności Homarzej Gwardii. Jeśli w bazie 3N ich nie było znaczyło, że Bulgota tam nie ma. Nie, którzy sądzili, że Homarza Gwardia i 3N to ta sama organizacji, co było błędem. Homarza Gwardia byli po prostu przybocznymi ochroniarzami Bulgota, samo 3N było znacznie większe. Ich nazwa wzięła się stąd, że kiedyś służyli w oddziale wojskowym, który nazywał się Homary. Oddział ten poniósł jednak straty i został rozwiązany. Dowódcą oddziału był Red, który nie pogodził się z decyzją władz. Poznał Doktora Bulgota, który pomógł mu odbudować Homary pod swoją egidą. Od tej pory Red I jego Homary, czy też jak inni ich zwą, Homarza Gwardia są Bulgotowi bezgranicznie oddani, czasem wręcz fanatycznie. Ponadto nazywano ich Homarami z jeszcze jednego względu: nosili czerwone kombinezony. Wyjątkiem był Red.
-Musimy zachować ostrożność- przestrzegał Skipper
Nagle zobaczyli Juliana. Stał na środku sali, padała na niego struga światła. Szeregowy stwierdził:
-Nie wygląda na jeńca
Podeszli parę kroków bliżej. Julian odwrócił się, uśmiechnął i w ten za Pingwinami wyrosła metalowa blacha, która skuła im ręce i nogi. Okazało się, że Julian stał obok jakiejś platformy, z której wyłonił się wózek golfowy, do którego Julian od razu wskoczył. Po chwili pojawił się Bulgot na Segway’u, obok niego stał Red. Pingwiny oniemieli ze zdumienia. Skipper pierwszy przemówił:
-To on nie jest twoim więźniem?
-Oczywiście, że nie. Jak mógłbym więzić swojego wspólnika?- Odpowiedział Bulgot
- Julian, jak mogłeś- wycedził przez zęby Szeregowy
-Teraz skoro was uwięziliśmy, chcę żebyście wiedzieli jedną rzecz. Mianowicie mój złowieszczy plan
-mówił Bulgot
-Nasz plan-poprawił go Julian
-Tak, tak- lekceważąco powiedział Bulgot. Wziął do ręki pilota i nacisnął przycisk. Z sufitu zsunął się wielki ekran, który od razy się włączył. Widać było na nim mapę Nowego Jorku, szczególnie odznaczone były jakieś czerwone punkty.
-Co to za czerwone punkty na mapie?- Spytał Kowalski
-Już wyjaśniam. To urządzenia mojej konstrukcji. Jak widzicie jest ich 7. Wystrzeliwują ze swoich działek wiązki energii. Spowodują one, że poziom wody w Nowym Jorku zacznie wzrastać. Wywoła to serię nieprzerwalnych deszczy, a także spowoduje przeładowanie zbiorników wodnych. Innymi słowy: utopię Nowy Jork
-Utopisz Nowy Jork? Czym ci zawiniło tyle milionów ludzi? Bez powodu ich zabijesz- w Skipperze aż wrzało
-To dla eksperymentu. Ot, co- pysznił się Bulgot
-Władze Nowego Jorku wyślą wojsko i policję, by zniszczyły twoje emitery energii- powiedział Kowalski
-Nie byłbym tego taki pewien. Działka wytworzą również pole siłowe. Żadna jednostka pływająca czy latająca nie dotrze do nich. Tylko ja mogę to uruchomić, tylko ja mogę też to wyłączyć. A najlepsze jest to, że wy będziecie tylko patrzeć i nic nie będziecie mogli zrobić- przechwalał się Bulgot
-Ty szumowino. Julian jak możesz z nim współpracować?- Złościł się Skipper
-Bo dał mi wózek golfowy- odpowiedział Julian
-A niech cię- zaklął Skipper
W ten do bazy Bulgota wpadł Mort. Zawołał wesoło na widok Juliana:
-Uratowałem cię
- Mort, czy ja wyglądam na kogoś potrzebującego pomocy? A poza tym, nie tykaj butów mówię- po tych słowach odepchnął go. Mort wstał, otrzepał się i zaczął biegać po bazie. Bulgot krzyknął:
-Łapać go!
Po tych słowach nacisnął pilot i odezwał się głos wielkiego komputera:
-Działa pogodowe włączone
Mort podbiegł do wielkiej konsoli i zaczął na oślep wciskać przyciski. Po włączeniu jednego z nich uwolnił Pingwiny
-Teraz panowie- zawołał Skipper
-Na nich!- Krzyknął Red wskazując na Pingwiny
Rozpoczęła się walka. Pingwiny rozprawiali się z Homarzą Gwardią. Bulgot nie przewidział pojawienie się Morta, dlatego nie kazał rozbrajać chłopaków
-Trzeba było nam zabrać broń, Bulgot, zgubiła cię własne przekonanie, że nasze nogi i ręce będą wciąż uwięzione. A teraz wyłącz te działa pogodowe- mówił Skipper
-Ani mi się śni!- Wrzasnął Bulgot
-Spuszczę ci lanie- ostrzegał Skipper
-Śmiem wątpić. Mam dla ciebie niespodziankę- odpowiedział Bulgot
Skipper odwrócił się i ujrzał wielką jaszczurkę.
-Co to za nowe diabelstwo, Bulgot?- Spytał Skipper
-Mega Waran. Moja własna hodowla. I słucha tylko mnie, dzięki urządzeniu do kontroli umysłu. Naciskam przycisk, a on robi, co chcę. Zobaczymy, tak. Zjedź go!- Mówił Bulgot i nacisnął przycisk na pilocie, innym niż te do dział pogodowych
Wielki gad ruszył w stronę Skippera. Miał trzy metry wzrostu i paszczę pełną ostrych zębów
-Acha, mówiłem, że jego ugryzienia są trujące?- Powiedział Bulgot
-A, niech to- rzucił Rico
-Panowie, możemy odpocząć Mega Waran zrobi robotę za nas. Acha nie marnujcie naboi. On i tak ma zbyt grubą skórę- mówił Bulgot i niestety dla Pingwinów miał rację. Mega Waran atakował tylko ich. Kowalski zauważył jakiś mały przedmiot z tykającym światełkiem na skroni gada.
-Szefie, wiem jak to coś zabić- powiedział Kowalski
-O, dobrze. Mam dość uciekania przed paszczą tej wyrośniętej jaszczurki- powiedział Skipper
-Pamięta pan mój emiter ultradźwięków?-Spytał Kowalski
-Tak. Ale jak to piszczące coś może nam pomóc?- Dziwił się Skipper
-Już tłumaczę. Na skroni gada znajduje się urządzenie. Bulgot, żeby mógł je kontrolować, musiał podłączyć je do mózgu gada…-mówił Kowalski
-Ajć! Tłumacz szybciej, zanim nas pożre- krzyknął Szeregowy, który właśnie schylił się przed Mega Waranem
-Emiter dźwięku wytworzył tak wysoką falę dźwiękową, że usmaży mózg warana- skończył Kowalski
-Masz emiter przy sobie?- Spytał Skipper
Kowalski zrobił głupią minę i powiedział:
-O, masz ci los, nie
-Ja go mam- powiedział Rico
-Rzuć mi go-zawołał Kowalski
Rico rzucił Kowalskiemu jego urządzenie, wyglądające trochę jak przenośne radio. Kowalski zawołał:
-Hej, tu jestem poczwaro
Mega Waran zaczął biec w jego stronę. Był coraz bliżej i bliżej, już rozdziawiał paszczę.
-Jeszcze nie, jeszcze nie- powtarzał sobie Kowalski
- Kowalski, co ty robisz?- Krzyknął Szeregowy
-Chyba nie chcecie połączyć się z Manfredim i Johnsonem?- Krzyczał Skipper
-Przerąbane- stwierdził Rico
Mega Waran był już zaledwie centymetry od Kowalskiego, już zamierzał go pochwycić, gdy ten nacisnął przycisk na urządzeniu. Gad wydał przeraźliwy ryk. Zachwiał się, a następnie runął na ziemię. Kowalski w porę odskoczył od upadającego cielska
-A jednak wiedział, co robi- stwierdził Skipper
-Już myślałem, że będzie po nim- przyznał Szeregowy
-Ja też- zgodził się Rico
-Pożarty przez wielką jaszczurkę. Niezbyt chwalebne- mówił Szeregowy
-Nie!!!! Wiecie jak długo szukałem warana o odpowiednim kodzie genetycznym, zdolnego przeżyć mój eksperyment?- Złościł się Bulgot
-Masz pecha, Bulgot poddaj się- zalecił Skipper
-Nie. Mam jeszcze działa pogodowe- powiedział Bulgot
Niespodziewanie wielki ekran przedzielił się na dwie części. Na jednej z nich pozostała mapa Nowego Jorku wraz z 7 punktami. Na drugiej części ekranu była transmisja telewizyjna. Pingwiny zobaczyli znanego reportera, Chucka Charlesa z parasolem i mikrofonem w rękach:
-, Mówi Chuck Charles prosto z ulic Nowego Jorku, wciąż nie przestaje padać. W dodatku na wodach dookoła miasta znajdują się dziwne urządzenia strzelające energia w górę. Nie można do nich podpłynąć, ani podlecieć. Czyżby miasto miało zostać zalane?”
-Nie podoba mi się ten program- stwierdził Mort
-A wiesz, że mnie też- zgodził się z nim Skipper
-Tik-tak, tik-tak. Czas ucieka. A miasto czeka zagłada- kpił Bulgot przejeżdżający na Segway’u
Skipper nie czekając zbyt długo, skoczył na Bulgota, strącając go z Segway’a. Zaczęli walczyć. Pilot do dział pogodowych upadł gdzieś w kąt. Kowalski przechwycił pilot. Były na nimi tylko cztery przyciski: czerwony, niebieski, zielony i fioletowy. Następnie zaczął analizować:
-W porządku. Czerwony uruchomił działa pogodowe, niebieski pewnie go wyłączy…
-Moc dział pogodowych zwiększona dwukrotnie- mówił głos z komputera po tym jak Kowalski włączył niebieski przycisk
-Czas ucieka- zawołał Bulgot
-W takim razie zielony- powiedział i nacisnął
- Moc dział pogodowych zwiększona ponad miarę- mówił głos z komputera
-Dzięki, Kowalski. Zniszczysz Nowy Jork jeszcze szybciej- ucieszył Bulgot
-Juchu, Bulgotku- zawołał Julian
-Czego? Nie widzisz, że walczę?- Warknął Bulgot
-Ja chciałem tylko powiedzieć, że tak naprawdę nie stoję po stronie zła. Jestem zakonspirowanym szpiegiem, a twój Segway jest do dupy. Kowalski to ten fioletowy- mówił Julian
-A, no tak. Przecież miałem go nacisnąć- krzyknął Kowalski
-Sraty taty. Do tej pory wciskałeś wszystkie oprócz tego- popędzał go Julian
-No, dobra nie marudź, już naciskam- powiedział i wykonał Kowalski
-Nie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!- Wrzasnął Bulgot
-Działa pogodowe wyłączone- powiedział głos z komputera
-Red, zwijamy się- krzyknął Bulgot
-Się robi, szefie- odparł Red
Po jakimś czasie Bulgot i Red zniknęli. Skipper powiedział:
- Julian nie spodziewałem się tego po tobie- stwierdził Skipper
-Znaczy, że umiem jeździć na Segway’u. To proste to prawie jak na hulajnodze, tylko, że lepiej- mówił Julian
-Nie, ja mówię o tym jak wykiwałeś Bulgot- powiedział Skipper
-No pewnie, że tak mówiłem, że byłbym świetnym super-szpiegiem. –Podsumował Julian
-A propos, jeszcze jednej osoby. Mort jak tu się dostałeś?- Spytał Skipper
-Przyjechałem metrem- odpowiedział dumny z siebie Mort
-A, fe trzeba sprawdzić czy nie jest zadżumiony. W tym metrze to sam syf. Kowalski masz jakieś lampy, które to sprawdzą, tak jak ci CSI Nowego Jorku?- Mówił Julian
-Nie ma potrzeby. Nawet jeśliby złapał dżumę, to tak szybko nie wykryłoby się jej- odpowiedział Kowalski
-Chyba będą musiały wystarczyć chusteczki antybakteryjne- dodał Szeregowy
-Brudek to rozkosz- rzucił Rico
- Rico udam, że tego nie słyszałem- skarcił go Skipper
-Kocham metro- wyznał Rico
-A, fe sprawdźcie czy on też nie jest zadżumiony- powiedział Julian
-Dobra, nie ważne, my wracamy metrem, wy dzwońcie po Maurice’a- mówił Skipper
-A, z czego mam zadzwonić telefon został przy samochodzie, gdy mnie porwano- mówił Julian
-Zadzwoń z telefonu Morta- powiedział Szeregowy
-A właśnie dawaj- Julian wyrwał telefon Mortowi
Po chwili powiedział:
-Tak, dzwoniłem do Maurice’a. Powiedział, że wie, że Mort tu jest, bo pojechał za nim
-To on uciekł Maurice’owi? –Zdziwił się Skipper
-Może zabierzemy się z nimi, zaoszczędzimy na bilecie- zaproponował Kowalski
-No, dobrze już. Uciekł Maurice’owi- Skipper pokręcił głową z niedowierzaniem na wyczyn Morta
-Cały Mort!- Podsumował krótko Szeregowy
***
Następnego dnia od feralnej przygody na Coney Island, zaraz po śniadaniu, Pingwiny poszli pobiegać. W pewnym momencie spotkali JJ-a, Bradleya i Samuela.
-Chłopcy, a wy nie powinniście szykować się do szkoły?- Spytał Skipper
-W sobotę?- Zdziwił się JJ
-W takim razie, co tu robicie?- Spytał ponownie Skipper
-Chcieliśmy zobaczyć, co u Randy’ego- odpowiedział Bradley
- Randy’ego? Kto taki?- Dziwił się Skipper
-Szefie, jeśli się nie mylę to chodzi im o Randalla Simona Sheepa, mieszka w naszym bloku na II piętrze w mieszkaniu nr 11. Niedawno otworzył sklep spożywczy- wyjaśnił Kowalski
-Ma aż tak dobre jedzenie, że czekacie pod jego sklepem? Czemu nie wejdziecie?- Spytał Szeregowy
-Bo nie możemy. Wczoraj rozdawaliśmy ulotki dla sklepu Randy’ego. Przez przypadek dałem ulotkę jakiemuś gościowi, który okazał się później szefem rosyjskiego gangu. Teraz oni żądają on Randy’ego haraczu, a to wszystko moja wina- wyjaśnił ze smutkiem Samuel
-To nie twoja Samuelu. Wiecie jak nazywa się ten gang?- Spytał Szeregowy
-Szerszenie, a ich szef nazywa się Uljanow- wyjaśnił JJ
-Mort miał wam wczoraj powiedzieć o tym, ale wiemy od Morta, co się stało na Coney Island- powiedział Bradley
-Tylko nie rozgadujcie tego zbyt wielu osobom w szkole- upomniał ich Skipper
-Nie będziemy, tylko proszę pomóżcie Randy’emu. Dzięki niemu mogliśmy zarobić pieniądze na grę komputerową, a tak nie kupimy ją-mówił JJ
-Możecie być spokojni. Zajmiemy się tymi Ruskimi. Są teraz w sklepie?- Obiecał Skipper
-Tak – odpowiedzieli zgodnie bracia Pato
-Panowie, czas nagli. Chodźmy skopać parę tyłków- powiedział Skipper, a następnie on i jego podwładni weszli do sklepu Randy’ego. Zastali tam Randy’ego i czterech innych mężczyzn. Skipper spytał:
-Który z was nazywa się Uljanow?
-Ja, bo co?- Odpowiedział mężczyzna, który przyjął ulotkę od Samuela. Miał wyraźnie rosyjski akcent
-Koniec twoich interesów tutaj. Dajemy ci szansę, żebyś wyszedł z tego bez szwanku, koniec z haraczami, oddajcie mu też pieniądze- mówił Skipper
-No i co jeszcze? A żądłem, to chcesz bohaterze?- Spytał Uljanow wyciągając nóż sprężynowy
-Rozumiem, że nie zamierzasz odpuszczać- stwierdził Skipper
-Nie!!!- Wrzasnął Uljanow
-W takim razie wyjdźmy na zewnątrz. Tam załatwimy sprawę- powiedział Skipper
-Nie. Załatwimy ją tutaj- upierał się Uljanow
-Czyżbyś bał się tego, że wszyscy zobaczę jak dostajesz lanie od nas?- Podpuszczał go Szeregowy
-Ja niczego i nikogo się nie boję! –Krzyknął Uljanow
-To udowodnij i wyjdź na zewnątrz- powiedział Kowalski
-Chyba, że się boisz. To zrozumiałe. Słyszałeś, co zrobiliśmy z gangiem Szczurów?- Mówił Szeregowy
-Zaraz to byliście wy?- Zdziwił się Uljanow
-Tak, my. A co boisz się nas?- Podpuszczał go Skipper
-Nigdy!!!- Znowu wrzasnął Uljanow
-Chyba jednak tak. Tylko się umiesz wydzierać. Nam to bez różnicy gdzie cię sklepiemy- drwił sobie Szeregowy. Po jego słowach Rico zaczął udawać kurę:, co raz głośniej gdakał i udawał, że grzebie w ziemi. Na twarzy Uljanowa, co raz bardziej pojawiała się złość. W końcu nie wytrzymał i krzyknął:
-No dobra już, wyjdziemy na zewnątrz
-I to rozumiem- powiedział Skipper, następnie wszyscy wyszli na zewnątrz. Przed sklepem naprzeciwko siebie stanęli Pingwiny i Szerszenie. Bracia Pato i Randy stali parę kroków dalej. Nagle wszyscy usłyszeli znajomy głos:
-Czołem Pingwiny- to był Julian, wraz z Maurice’em i Mortem
-Nie teraz Julian, będziemy walczyć z tymi Ruskimi- wyjaśnił Skipper
-A taka walka na żywo. Super. Czekajcie mam fajny podkład muzyczny- po tych słowach puścił z komórki utwór, Kung Fu Fighting”. Zaczęła się walka. Rico najszybciej pokonał swojego przeciwnika uderzając swoją głową w jego głowę. Szeregowy rozprawił się z swoim przeciwnikiem za pomocą nunczaku, Kowalski najpierw wytrącił nóż, a później złapał rękę wroga, który próbował go uderzyć, następnie wykręcił mu rękę, zmuszając go by ten klęknął. Skipper walczył ze samym Uljanowem, który okazał się najsilniejszym z bandytów, ale nie silniejszym od Skippera. Po tym jak ten leżał, Skipper podniósł mu głowę, przystawił spluwę i powiedział:
-Albo koniec z haraczami, albo zginiesz. Co wybierasz?
-No dobra wygraliście, koniec z haraczami od niego- warknął Uljanow
- Rico przeszukajcie go- rozkazał Skipper
Rico przeszukał Uljanowa. Zabrał mu broń i pieniądze, które najprawdopodobniej Uljanow zabrał Randy’emu. Skipper powiedział:
-No, proszę te pieniądze chyba nie są twoje. A teraz spadać
Szerszenie zwinęli się aż się za nimi kurzyło. Skipper oddał pieniądze właścicielowi. Randy zwrócił się do Pingwinów:
-Nie wiem jak wam dziękować
-To drobiazg. Nie wiedzieliśmy by o tym wszystkim, gdyby nie bracia Pato i Mort- powiedział Skipper
-To prawda, chłopcy? W takim razie wam też dziękuję. Podobno zbieracie na jakąś grę?- Mówił Randy
-Tak. Zbieramy na, Demons hunters 5”- odpowiedział JJ
-Ile ona kosztuje?- Spytał Randy
-250 dolarów. Ale mamy już trochę kasy- odparł JJ
-Macie- powiedział Randy wręczając im 250 dolarów
-WOW- zawołali z zachwytu bracia Pato i Mort
-Jeszcze sporo zostanie- stwierdził JJ
-Należy się wam- Randy uśmiechnął się do nich
-A, my panowie wracamy do domu. Ta walka już była świetnym treningiem- powiedział Skipper
-Ma się rozumieć- powiedzieli Kowalski i Szeregowy
-No!- Przytaknął Rico
Następnie całą czwórką udali się w stronę domu.
***
-I tak oto pomogłem ocalić Pingwinom miasto- Julian skończył opowiadać
-Tak, jasne Julian. Podziemne bazy. Geniusz zła. Wielka jaszczurka próbująca zjeść Kowalskiego. Jakoś tego nie kupuję- mówiła Marlenka
-Ale naprawdę tak było- zapewniał ją Julian
-Tak, tak idę potańczyć- odparła Marlenka i odeszła od stolika
-To ja się męczę, wypruwam sobie flaki i spotyka mnie taka niewdzięczność. To takie smutne- mówił Julian
-Teraz wiesz, co mamy prawie, na co dzień. Jesteś teraz honorowym członkiem naszego oddziału
- powiedział Skipper
-Super! Jestem honorowym Pingwinem. Podoba się mi się- cieszył się Julian
Kowalski w jednym momencie zauważył, że pewnej kobiecie upadła torebka. Podbiegłby jej pomóc. Kobieta była piękną blondynką z niebieskimi oczami, Kowalski nagle uświadomił sobie, że ją zna i powiedział podnosząc i podając jej torebkę:
-Doris?
-Kowalski! Cześć- przywitała go kobieta
-Co tutaj robisz?- Spytał Kowalski
-Przyszłam się bawić w klubie- odpowiedziała Doris
-Ja nie o tym. Co robisz w Nowym Jorku?- Dociekał Kowalski
-Mieszkam. Nawet nie daleko stąd. Na Franklina 2- odpowiedziała Doris
-Żartujesz? Ja mieszkam na Franklina 1. Fajnie cię widzieć- mówił Kowalski
-Mi ciebie też. Ale wiesz koleżanki na mnie czekają- Doris wskazała na grupę kobiet siedzących przy jednym stoliku
-Ach, tak. Dalej jesteś modelką?- Spytał Kowalski
-Oczywiście, że tak. No dobrze Kowalski, koleżanki na mnie czekają- powiedziała Doris
-No, tak. Cześć- powiedział Kowalski
-Cześć- odpowiedziała mu Doris
- Kowalski, czy to była osoba, o której myślę, że była?- Spytał Skipper, gdy Kowalski podszedł do ich stolika
-A, o kim pan myślał?- Spytał Kowalski
Skipper przewrócił oczami i powiedział:
- Mówię o Doris
-Ach tak, to ona. Dacie wiarę, że ona mieszka w bloku naprzeciwko naszego i wciąż jest modelką
-No, pięknie- westchnął Rico
-Czy to ta Doris, której Kowalski ma plakaty?- Spytał Szeregowy
-Tak, Szeregowy. To jest dokładnie ta sama Doris- odpowiedział zirytowany Skipper
-Może uda mi się ją zaprosić do tańca- powiedział Kowalski i odbiegł od stołu
-Czy ona go przypadkiem nie odrzuciła wiele razy?- Spytał Szeregowy
-Niestety tak- odparł Skipper
-Biedny Kowalski- westchnął Szeregowy
-Co poradzisz tak już jest- odpowiedział Skipper
Resztę wieczoru spędzili bawiąc i pijąc w klubie. Kowalskiemu udało się nawet zaprosić Doris do tańca.
Dzisiaj wrzucam opowiadanie numer 3. Z góry ostrzegam, może się wydać bardziej mroczne niż dwa poprzednie. Mam jednak nadzieje, że się spodoba. W następnym poście wrzucę parę info o postaciach
Pozdrawiam,
Mariusz
Ps: Mam nadzieje, że tytuł opowiadania jest w pełni trafiony
Opowiadanie "Król przestępców wchodzi do gry"
Upał był niemiłosierny. Wylądowaliśmy na lotnisku w Antananarywie, stolicy Madagaskaru. Nocowaliśmy w hotelu pełnym karaluchów i wszelkiego robactwa. Po obrzydliwym śniadaniu, Rico wynajął samochód terenowy. Nie był taki jak nasz Hammer, ale dawał radę. Jechaliśmy kilka kilometrów na północ od stolicy kraju. Kowalski zerkał na tablet, co jakiś czas.
-Jeszcze tylko klika kilometrów do bazy 3N- oznajmił Kowalski
-Właściwie, dlaczego ta organizacja jest tak niebezpieczna i dlaczego się tak nazywa- pytanie kierowałem do szefa
-Kowalski wyjaśnij młodemu- powiedział Skipper
-Są tak niebezpieczni, bo mają ogromne fundusze. Część z tych funduszy pochodzi z różnorakiej działalności przestępczej, część z datków sympatyków. Poza tym założycielem i przywódcą tej organizacji jest Francis Robin Dolphin, znany powszechnie, jako Doktor Bulgot…- wyjaśniał Kowalski
-Dlaczego go tak nazywają?- Spytałem
-Niestety, nie wiemy. Używał tego przezwiska już w chwili, gdy go poznaliśmy.
-Może uznał, że to fajnie brzmi- zaproponowałem
-Być może. Niewiele on nim wiemy. Na pewno jest Amerykaninem, ale sądząc po jego akcencie mógł dorastać we Francji. Kontynuując 3N posiada wysoko zaawansowaną technologie, (kiedy to mówił, na jego twarzy pojawił się grymas). Handel bronią to ich główne źródło dochodów. A co do nazwy organizacji to skrót od Nigdy, nic, nikomu. Ma to oznaczać, że Doktor Bulgot nigdy nie wybacza. Nikomu. Nic dla niego nie stanowi problemu. No i tyle. – Zakończył Kowalski
-Co jest naszym głównym celem?- Spytałem Kowalskiego
-Uwolnić córkę tutejszego ministra sprawiedliwości. Pan minister chciał wprowadzić zmiany w prawie, które nie spodobały się 3N., Więc porwali jego córkę. Istnieją podejrzenia, że 3N pomógł ktoś z tutejszych osób związanych rządem lub armią. Pan minister zwrócił się o pomoc do rządu USA, a oni powiedzieli, że specjalistami od 3N jest nasz oddział. A generał Stevenson wyznaczył z kolei nas
- wyłożył rzeczowo Kowalski
-Skąd wiadomo, że to oni?- Spytałem
-Bo na płytce z nagranym żądaniem pod adresem pana ministra odstąpienia od działań, w tle widać było flagę 3N- oznajmił Kowalski
-To oni mają flagę?- Zdziwiłem się
-Tak. Pokażę ci- powiedział Kowalski, stuknął parę razy w tablet i odwrócił go w moją stronę. Zobaczyłem czerwony prostokąt z czarną ramką. W środku prostokąta znajdowało się żółte koło, także z czarną obwódką. W kole znajdowały się trzy litery N
-Taka sobie- stwierdziłem
Kowalski wzruszył tylko ramionami. Jechaliśmy jeszcze kawałek. W końcu się zatrzymaliśmy.
-Panowie teraz musimy iść. – Powiedział szef
-Nie możemy tam po prostu wjechać?- Spytałem
-Szeregowy, od razu widać, że jesteście po raz pierwszy na misji. Taki wjazd zaalarmowałby całą armię najemników 3N. A my chcemy wtargnąć tam niepostrzeżenie, uwolnić jeńca i odstawić ją do domu- powiedział szef
-O.K. Rozumiem- stwierdziłem
Szliśmy jeszcze kawałek. W końcu stanęliśmy. Zobaczyłem potężny budynek, cały otoczony żelaznym płotem. Gdzieniegdzie chodzili strażnicy. Szef powiedział:
-Kowalski, raport taktyczny, proszę
-Obserwując najemników 3N można dojść do wniosku, żeby musimy mieć identyfikatory tak jak oni. Gorzej z wejściem do budynku. O ile by wejść za bramę wystarczy zeskanować identyfikator pod skanerem, o tyle by wejść do budynku trzeba jeszcze wprowadzić kod. Jest nadzieja, że ktoś zapomnie zamknąć drzwi, a wtedy się wślizgniemy. Albo z tyłu jest wejście bez elektronicznych zamków
-Plan jest taki: Rico zdobądź jakiś identyfikator, najlepiej cztery, Kowalski pomagasz mu młody idzie ze mną- mówił szef
Obeszliśmy z szefem obiekt z drugiej strony. Powiedział do mnie:
-Stój, uważaj strażnik
Zatrzymaliśmy się w krzakach. Szef odczekał moment jak strażnik się odwrócił. Po cichu wyszedł z krzaków, podszedł do niego i skręcił mu kark. Następnie przeszukał, zabrał broń i identyfikator. Wyciągnął z kieszeni telefon satelitarny iridium 9575,których używamy na misjach i powiedział cicho:
-Kowalski, słyszysz mnie?
-Słyszę szefie- odpowiedział Kowalski
-Mam już jeden identyfikator, a wy?
-Już dwa. Czekam tylko aż Rico wróci
-A gdzie on u licha poszedł?- Spytał szef
-Wrzucić ciała strażników do jeziora. Mówi, że pływają tam krokodyle- odpowiedział Kowalski
-Dajcie mi znać jak zdobędziecie czwarty identyfikator- powiedział szef
-Bez odbioru szefie- odparł Kowalski
Po chwili obserwacji szef stwierdził:
-Tamte drzwi to chyba monitoring. Jak wejdziemy na teren obiektu to trzeba wyeliminować operatorów
-Szefie?- Odezwał się w słuchawce głos Kowalskiego
-Słucham cię, Kowalski-szef oznajmił swoją gotowość do słuchania
-Mamy czwarty identyfikator- odpowiedział Kowalski
-Świetnie. Spotkamy się przy bramie głównej- powiedział szef
Gdy już tam się spotkaliśmy, szef powiedział Kowalskiemu i Rico, to samo, co mnie o tym monitoringu
-Już Rico się tym zajmie- powiedział Kowalski
Rico zaśmiał się szaleńczo. Później wszyscy otworzyliśmy bramę i obchodziliśmy obiekt tak, by znaleźć się z tyłu przy drzwiach monitoringu. Szef powiedział:
- Rico zaczynaj
Rico stanął przed drzwiami, wyciągnął katanę, którą nosił na plecach i zapukał. Otworzył jeden z najemników, Rico przebił go kataną, ten padł martwy na ziemię, następnie wpadł do pomieszczenia i zabił jeszcze dwóch operatorów monitoringu. Następnie wyjrzał przez drzwi i powiedział:
-Do środka
Wszyscy znaleźliśmy się w pomieszczeniu monitoringu. Szef powiedział:
- Rico i Szeregowy schowajcie trupy do szafy, Kowalski plany budynku gdzieś tu muszą być
Kowalski po chwili znalazł plany budynku. Następnie przeglądaliśmy cały monitoring. Kowalski stwierdził:
-Tak. Samego Bulgota tu nie znajdziemy, ale ten koleś to Humbert Rajoelina, tutejszy generał i najwidoczniej szef 3N na Madagaskarze, regionalnych szefów 3N nazywamy pośrednikami- ostatnie słowa kierował do mnie
-Chyba wiem gdzie nasz jeniec- powiedziałem i wskazałem na jeden z monitorów, na którym było widać ładną i młodą dziewczynę przykutą do krzesła
-Gdzie jest przetrzymywana?- Mówił szef
-Zgodnie z podpisami na monitorach w pomieszczeniu znajdującym się tutaj B17- Kowalski wskazał na planie budynku
-Dobrze. Szeregowy, Kowalski idziecie uwolnić dziewczynę. Rico ty idziesz ze mną, muszę cię mieć na oku- mówił szef
Wyszliśmy z monitoringu na korytarz budynku. Ja i Kowalski poszliśmy w lewo, a szef i Rico w prawo. Po drodze Kowalski obezwładnił paru najemników, aż dotarliśmy do pomieszczenia B17. Kowalski i ja pokonaliśmy dwóch strażników przy drzwiach. Następnie Kowalski wywarzył drzwi. W pomieszczeniu była tylko dziewczyna przykuta do krzesła. Kowalski powiedział:
-Już jesteś bezpieczna, Siły Zbrojne USA, zabieramy cię do ojca
- Kowalski ona pewnie cię nie rozumie- powiedziałem Kowalski
-Znam angielski- powiedziała dziewczyna
-To wiesz, że właśnie cię uratowaliśmy i unieszkodliwiliśmy monitoring- powiedział Kowalski
-Ten na pierwszym piętrze też?- Spytała dziewczyna
Spojrzeliśmy na siebie i obaj powiedzieliśmy:
-O, oł, Nie.
-No super- powiedziała
-Zabierajmy ją i odwrót zanim się skapną- powiedział Kowalski
Oswobodziłem jej ręce. Zwróciła się do mnie:
-Jak się nazywasz, przystojniaku?
- Charles Alexander Williams III, ale możesz mi mówić Szeregowy
-Ja jestem Angelica- powiedziała dziewczyna
- Szeregowy nie, czas na to. Już zawiadomiłem szefa i Rico
-O, super jest was więcej. Ilu was jeszcze jest?- Spytała Angelica
-Dokładnie, to czterech- odparł Kowalski
-Czterech? Jak chcecie pokonać ludzi Rajoeliny w czwórkę?- Dziwiła się Angelica
-Nie znasz jeszcze, Rico. Ten to potrafi zabijać. –Stwierdził Kowalski
- Kowalski, nie strasz jej. Spokojnie Rico ciebie nie zabije- zapewniałem ją
My i Angelica wyszliśmy z pomieszczenia na korytarz. W jednym momencie znaleźliśmy się pod ostrzałem. Szybkim ruchem ja i Kowalski wyciągnęliśmy pistoletu. Strzelaliśmy. Z czasem spotkaliśmy szefa i Rico. Szef spytał:
-To nasz jeniec
-Tak. Nazywa się Angelica.- Odpowiedziałem mu
-Witaj, jestem Skipper McKenzie, dowódca
-Miło mi pana poznać- odpowiedziała mu
-A ten wariat to Rico- powiedział szef, wskazując na niego jak zwykle zabijającego najwięcej wrogów. W końcu najemnicy 3N zapędzili nas do jakieś wielkiej sali. W centrum sali stał olbrzymi monitor, na ekranie był jakiś łysy, groźnie wyglądający mężczyzna z laserowym okiem. Mężczyzna z ekranu uśmiechnął się ironicznie i powiedział:
-No, proszę, proszę. Kogoż moje oczy widzą. Toż to Skipper, Kowalski i Rico
-Bulgot- zawołali wściekle razem szef, Kowalski i Rico
-Cóż za przywitanie- powiedział Bulgot. Mówił z lekkim francuskim akcentem
-Nawet jak cię tu nie ma to tak jakbyś był- powiedział szef
-Najlepsze jest to, że nie możesz mnie dotknąć. A to, co za jeden?- Spytał na mój widok
-Nie twój interes- odpowiedziałem mu
-Czyżbyś zastąpił już Manfrediego i Johnsona? To była wielka strata- powiedział Bulgot, choć w jego głosie słychać było nieszczerość
-Jak śmiesz wspominać o Manfredim i Johnsonie. Nie żyją przez ciebie- złościł się szef
-Niewiele mnie to obchodzi. Zabij ich Humbercie- ostatnie słowa kierował do generała Rajoeliny, był to mężczyzna po pięćdziesiątce, ubrany w wojskowy mundur. Monitor wyłączył się
-Zabić ich wszystkich- krzyknął Rajoelina
Walka rozgorzała się na nowo. Chyba Rajoelina nie spodziewał się, że Rico ma aż tyle materiałów wybuchowych przy sobie. Kilka wybuchów zniszczyło nie tylko bazę 3N, ale zabiło wielu ludzi Bulgota i Rajoeliny. W pewnym momencie generał zaczął się odgrażać:
-Zapłacicie za to! Doktor Bulgot wam tego nie daruje! Ja z resztą też! Zginiecie wszy…
Nie dokończył bo Rico przebił mu serce kataną. Rajoelina padł martwy. Spojrzeliśmy na niego. Rico powiedział:
-No, co wkurzał mnie
Najemnicy z 3N albo uciekli, albo zginęli. My wróciliśmy do Antananarywy i oddaliśmy Angelicę ojcowi. Później nocowaliśmy w hotelu, tym razem lepszym niż tamta poprzednia nora, wszystko dzięki ojcowi Angelici. Spędziliśmy w stolicy Madagaskaru jeszcze dwa dni. Sporą część z nich ja spędziłem z Angelicą
***
Szeregowy skończył opowiadać o swojej pierwszej misji ze Skipperem, Kowalskim i Rico. Siedział w klubie „Lemur”. Marlenka spoglądała na niego. Maurice popijał drinka. Mort wiercił się niespokojnie. Ponadto siedzieli tam również: Mason, Phil i potężnie zbudowany, ciemnoskóry mężczyzna. Miał na imię Burt Patrick Huges. Mieszkał on w tym samym bloku, co Pingwiny, Julian, Maurice, Mort, Marlenka I cała reszta. Jego mieszkanie znajdowało się na parterze pod numerem 3. Z pozoru wyglądał groźnie, ale był tak naprawdę bardzo miłym facetem.
-Ciekawa opowieść- powiedział Burt
-Chcesz powiedzieć, że na świecie jest jakiś koleś, który stworzył jak to wcześniej mówiłeś: syndykat zbrodni, dążący do podboju świata?- Spytała Marlenka
-Dokładnie- odpowiedział jej Szeregowy
-No i co jeszcze? Syndykat zbrodni w XXI wieku? To nie epoka wiktoriańska. Chyba czytasz za dużo książek o Sherlocku Holmesie, Szeregowy- powiedziała Marlenka
-Ale to prawda-upierał się Szeregowy
-Widziałem go później jeszcze raz, tym razem już nie na ekranie, tylko na żywo. Jest naprawdę wysoki
Gdy tak gadali podszedł do nich Julian z grupką czterech młodych mężczyzn. Wszyscy wyglądali jak chłopaki z boysbandu. Julian powiedział:
-O, Szeregowy, nie znasz jeszcze chłopaków z zespołu „The Beavers”. Zatem poznajcie się. Ten blondyn to James Zeno Straight, ten brunet to Kendall Paul Winter, ten Latynos to Carlos Raphael Lopez, a ten drugi szatyn to Logan Roman Carwick. Tak, wiem są podobni do Big Time Rush, ale nimi nie są. Chłopaki to Charles Alexander Williams III, znany, jako Szeregowy.
- Szeregowy?- Spytał zaciekawiony Kendall
-Tak, jestem wojskowym- odpowiedział Szeregowy
-Chłopaki dadzą dziś czadu u mnie- zawołał uradowany Julian
-A, tak w ogóle, jak było w trasie koncertowej?- Spytał po chwili Julian
-Koncertowo- odpowiedział James
-A, to dobre koncertowo.- Zaśmiał się Julian
-To wy musicie, mieszkać w naszym bloku na trzecim piętrze w mieszkaniu nr 16- stwierdził Szeregowy
-Tak dokładnie- odparł mu Logan
Nagle podbiegły do nich trzy niezwykle, atrakcyjne dziewczyny. Szeregowy poznał je już drugiego dnia pobytu w kamienicy. Były to: Georginie Samantha Bunnies znana, jako Georgie, Wirginia Christina Rabbits, znana, jako Gina i Isabelle Jennifer Flufy znana, jako Izzy. Mieszkały na II piętrze w mieszkaniu nr 10, oczywiście w tym samym bloku, co Pingwiny i Julian. Georgie i Gina były blondynkami, a Izy brunetką. Wszystkie trzy były modelkami, Playboy”. Mówiono o nich króliczki. Julian twierdził, że zna ich szefa Hugh Heffnera.
-Cześć, Szeregowy- zawołały trójką dziewczyny
-Cześć dziewczyny- odpowiedział im Szeregowy
-To wy się znacie?- Spytał Carlos
-Poznałem je już drugiego dnia od mojego wprowadzenia się tutaj- oznajmił Szeregowy
-A jak długo tu już mieszkasz?- Spytał go James
-Będzie już z miesiąc- odpowiedział Szeregowy
-Ale nie mieszkam sam. Mieszkam z swoim dowódcą i dwoma kolegami z oddziału- dodał po chwili Szeregowy
-I musisz wracać do domu- Skipper pojawił się tuż za Szeregowym
-Boże, szefie porusza się pan jak duch. Wystraszył mnie pan-powiedział Szeregowy
-Musisz być gotowy, że szef będzie sprawdzał twoją czujność- ostrzegł go Kowalski
-No- przytaknął Kowalskiemu Rico
-O, wy też przyszliście, przedstawię wam chłopaków- powiedział Julian
-Jakich chłopaków?- Zdziwił się Skipper
I Julian zaczął kolejno przedstawiać Kendalla, Jamesa, Logana i Carlosa Skipperowi, Kowalskiemu i Rico no i wzajemnie. Przedstawił Pingwinom także Georgie, Ginę i Izzy, pomimo, że chłopaki już je znali. Gdy już skończył przedstawiać Skipper powiedział do Szeregowego:
-Wracamy do domu, młody
-No, dobrze już, dobrze. Idę- odpowiedział Szeregowy
Zapłacił za drinki, pożegnał się z wszystkimi i wyszedł razem z resztą oddziału z klubu, Lemur”.
-Co cię tak trapi, synu?- Spytał go Skipper
-No, cóż opowiadałem o swojej pierwszej misji. Martwi mnie to, że Marlenka nie wierzy w istnienie Doktora Bulgota
-I bardzo dobrze, Szeregowy. Im mniej cywilów wie, tym lepiej. Pomyśl, o tym, że Bulgot mógłby wykorzystać cywilów przeciwko nam- wyjaśnił Skipper
-Może ma pan rację- powiedział Szeregowy
-Nie może, na pewno wsiadaj do Hammera- powiedział Skipper
***
Mort stanął pod drzwiami mieszkania rodzeństwa Pato. Zapukał, otworzyła mu kobieta po trzydziestce, Latynoska podobnie jak JJ, Bradley, Samuel i Ramona. Mort powiedział:
-Dzień dobry, pani Pato
-O, witaj Mort. Wejdź- powiedziała pani Pato
Mort wszedł do mieszkania pokierował się do pokoju JJ-a. Wszedł do jego pokoju:
-Cześć Mort- powiedział JJ nie odrywając oczu od laptopa, na którym grał w jakąś grę.
-Cześć JJ- odpowiedział mu Mort
-Napisałeś SMS-a, więc przyszedłem- dodał po chwili Mort
-Tak. Siadaj- wskazał mu na krzesło, na którym Mort usiadł
-Słyszałeś może o grze, Demons hunters 5”?- Spytał JJ
-Grałem w czwórkę. A co?- Powiedział Mort
-Chciałbym ją sobie kupić, ale nie mam kasy. Wpadliśmy, więc z chłopakami na pomysł, że zarobimy trochę. Gra kosztuje 250 dolarów. My razem mamy 125 dolarów, masz jakieś pieniądze, dorzuciłbyś się i pożyczaliśmy by tobie tą grę. Co ty na to?- Skończył wywód JJ
-Na razie mam 50 dolarów- odpowiedział Mort
-Fajnie. To znacznie ułatwia sprawę i daje nam 175 dolarów. Wiem jak zarobić kasę- mówił JJ
-Jak?- Zaciekawił się Mort
-Jeden facet odtworzył sklep. Potrzebuje kogoś od ulotek. Płaci dwa dolary za godzinę. Trzy dni przez cztery godziny po szkole poroznosimy ulotki i zarobimy na grę i jeszcze trochę zostanie- wyjaśnił JJ
-Wchodzisz w to?- Spytał Bradley, który przed chwilą wszedł do pokoju
-Jasne, że tak- odpowiedział Mort
-No i mamy komplet- zawołał Samuel
***
Dzień później bracia Pato i Mort stawili się u właściciela sklepu
-Proszę o to pozwolenia od rodziców- powiedział JJ wręczając zgody od rodziców właścicielowi sklepu. Był on mężczyzną po trzydziestce, w kręconych, blond włosach.
-Nazywacie się Pato? Nie mieszkacie przypadkiem przy Franklina 2?- Spytał mężczyzna
-Tak, mieszkamy- powiedzieli bracia Pato
-Ja mieszkam przy Franklina 1- oznajmił Mort
-To znaczy, że jesteśmy sąsiadami. Jestem Randall Simon Sheep, ale mówcie mi Randy. Mieszkam na II piętrze w mieszkaniu nr 11 w bloku nr 1- mówił mężczyzna
-No, to jak będzie? Mamy tą robotę?- Spytał Bradley
-No, oczywiście, że tak chłopcy- powiedział Randy, a następnie rozdał każdemu plik ulotek
-Tylko nie bądźcie zbyt nachalni, bo to będzie antyreklama dla mojego sklepu- dodał po chwili
-Dobrze, zrobimy jak każesz- powiedzieli razem bracia Pato i Mort
-A jak narozrabiacie to pamiętajcie, znam waszą matkę i twojego ojca Mort. Chociaż do niego bym się akurat nie zwracał- powiedział Randy
***
Julian był na zakupach. Kupił sobie nową bluzę, spodnie, okulary przeciwsłoneczne oraz siedem par butów. Pomyślał sobie, że Maurice’a wkurzy to, że kupuje okulary przeciwsłoneczne w lutym. Zupełnie tego nie rozumiał, on kupował po prosu to, co mu się spodobało. Wyszedł z centrum handlowego i zaczął wkładać torby z zakupami do samochodu. Już miał wsiąść, gdy podszedł do niego nieznany mu mężczyzna. Był od Juliana sporo niższy, miał około czterdziestki, włosy raczej krótko przystrzyżone i gęsty zarost na twarzy. Miał na sobie kurtkę i spodnie w moro. Przybysz spytał:
-Jesteś Julian King?
-Tak, a co? Chcesz mój autograf? Tak już mam jestem uwielbiany- przechwalał się Julian
Nagle ktoś z tyłu zarzucił Julianowi płócienny worek na głowę.
-Ej, to nie jest fajne- skarżył się Julian
Mężczyzna, który zaczął z nim rozmowę, wyciągnął z kieszeni kurtki paralizator i poraził nim Juliana
-To jeszcze mniej fajne- jęknął Julian, po czym stracił przytomność
***
Bracia Pato i Mort roznosili ulotki wzdłuż ulicy.
-Cześć Marlenko- Mort zawołał do przechodzącej akurat Marlenki
-Cześć Mort, co wy tu kombinujecie?- Spytała Marlenka
-Roznosimy ulotki- wtrącił JJ
-Dzięki temu zarobimy pieniądze na nową grę- wyjaśnił Bradley
-, U Randy’ego”. To tuż za rogiem prawda?- Upewniała się Marlenka po przeczytaniu ulotki
-Dokładnie tam-potwierdził Samuel
-Elena wie, że to robicie?-Spytała Marlenka
-Oczywiście, że mama wie- odpowiedział JJ
-Dobra chłopcy, ja już muszę iść. Cześć- pożegnała się z nimi Marlenka
-Cześć- zawołała cała czwórka razem
Gdy tak wręczali ulotki różnych ludziom, Samuel podał ulotkę jednemu mężczyźnie. Ten przystanął spojrzał na ulotkę, poczytał ją i uśmiechnął się. W jego uśmiechu buło jednak coś, co Samuela zaniepokoiło. Mężczyzna ten był na pewno już po czterdziestce, włosy ciemny blond i rzadki zarost oraz słabo widocznego wąsa. W ustach miał papierosa. Był dość wysoki. Samuel postanowił nikomu nie mówić o tym dziwnym gościu.
***
Julian ocknął się w nieznanym sobie miejscu. Pomieszczenie wyglądało jak piwnica. Po jakimś czasie otworzyły się drzwi i wszedł mężczyzna, który zaczepił go na parkingu.
-To chore. Zamykać mnie w piwnicy? Nie licz na autograf- złościł się Julian
-Mam w nosie twoje autografy. Zaraz przyjdzie tu mój szef, on z tobą będzie gadał- odpowiedział mężczyzna
-To on też chce mój autograf? Nie mógł zwyczajnie poprosić- mówił Julian
-Potrafisz tylko gadać o sobie King. Pozwól, że się przedstawię: Asher Fox Reddington, dla znajomych: Red. Pracuję dla 3N i jej lidera Doktora Bulgota
-A, co ja mam wspólnego z jakimś lekarzem?- Dziwił się Julian
-Nie jestem lekarzem- powiedział wysoki, chudy i łysy mężczyzna z laserowym okiem. Wjechał na Segway’u. Mówił z lekkim francuskim akcentem
-Nazywam się Francis Robin Dolphin, ale w przestępczym półświatku mówią mi: Doktor Bulgot. Czyż to imię nie wzbudza strach?- Przedstawił się mężczyzna
-Raczej obrzydzenie- odpyskował Julian
-Z szacunkiem do Doktora Bulgota, śmieciu- warknął Red
-Och Red to nie potrzebne. On i tak już długo nie pociągnie. Ależ mam lojalne szefa ochrony, prawda?- Mówił Bulgot
-Zadajesz mi za dużo pytań- powiedział Julian
-Do rzeczy, zatem. Nie porwałem cię tu bez powodu. Wiem, że kumplujesz się ze Skipperem i jego oddziałem. Będziesz przynętą…-nie dokończył, bo Julian mu przerwał
-A weź spadaj ja nie chcę być przynętą, idź sobie do sklepu wędkarskiego
-Nie na ryby, tylko na Pingwiny. Red, kamera wyślemy Skipperowi małe nagranko-zawołał Bulgot
-Oj, chyba nie dobrze- stwierdził Julian
***
Bracia Pato i Mort skończyli rozdawać ulotki. Poszli do sklepu Randy’ego. Już mieli wejść, gdy ze sklepu wyszedł tajemniczy mężczyzna, która przyjął ulotkę od Samuela. Nie był sam wraz z nim wyszło jeszcze paru mężczyzn o groźnym wyglądzie. Chłopaki poczekali aż oddalą się i weszli do sklepu. Randy najwyraźniej był czymś zmartwiony. JJ powiedział:
-Już skończyliśmy robotę
-To dobrze. Zaraz wam zapłacę- powiedział Randy
-Coś nie tak?- Spytał JJ
-Nie, ja tylko tak- kręcił Randy
-Tamci kolesie nie wyglądali na zbyt przyjaznych- stwierdził Bradley
-I nie są wierzcie mi. To Szerszenie, niebezpieczny gang. Pochodzą głównie z Rosji. Ich szef nazywa się Dymitrij Michaiłowicz Uljanow, to ten w skórzanej kurtce. Dziś wam zapłacę, ale chyba więcej nic z tego. Oni będą mnie doić z pieniędzy. Najgorsze, że nic nie mogę poradzić na to:
Bradley i Samuel chcieli coś powiedzieć, ale JJ szturchnął obu braci i powiedział:
-Dziękujemy przynajmniej za tyle
-Cieszę się, że mnie rozumiecie- powiedział Randy a następnie podał JJ-owi pieniądze
-Podzielcie się po równo- powiedział smutno Randy
-Tak będzie. Idziemy chłopaki- powiedział do braci i Morta, po czym wyszli ze sklepu.
-To moja wina!- Zawołał zrozpaczony Samuel
-Coś ty zrobił?- Spytał JJ
-Dałem temu gościowi w skórzanej kurtce ulotkę- był bliski płaczu
-Spokojnie, Sammy przecież nie mogłeś wiedzieć- uspokajał brata JJ
-Wiem, kto może pomóc Randy’emu. Pingwiny- powiedział Bradley
-Świetny pomysł. Przegnali Szczury z, Lemura”, to i przegnają Szerszenie. Trzeba ich zawiadomić. Oni przegnają Szerszenie, a my wrócimy do pracy- mówił JJ
-Ja ich zawiadomię- zadeklarował się Mort
-No to ustalone. Leć do Pingwinów- powiedział JJ
-O.K.- zawołał Mort i czym prędzej pobiegł
***
-Mylisz się, co do mnie, nie jestem przyjacielem Skippera, ani żadnego innego z Pingwinów- zapierał się Julian
-Masz nie za głupka? Często spędzacie czas. O, a to, co?- Bulgot zaczął pokazywać Julianowi jego zdjęcia z Pingwinami
-Skąd je masz?- Spytał Julian
-Mam swoje dojścia. I co? Dalej będziesz zaprzeczał?- Mina Bulgota wyrażała wściekłość
-Tak. Ja kombinuję jak się ich pozbyć. Szukam ich słabych punktów- mówił Julian
-Doprawdy?- Spytał Bulgot
-Najprawdziwszej- zapewniał Julian
-Więc, co proponujesz?- Spytał Bulgot
-Razem ich załatwimy- zaproponował Julian
-Mów dalej- zaciekawił się Bulgot
-Oni myślą, że ty mnie porwałeś, wpadają tutaj, by mnie ratować, a wtedy wpadną w pułapkę. Tylko jeszcze nie wiem jak to zrobić-wyjaśnił Julian
-Ale ja chyba wiem. Zrobimy tak…
***
Maurice stanął przed drzwiami mieszkania Pingwinów. Nacisnął dzwonek do drzwi. Po chwili otworzył mu Szeregowy, który od razu zaczął rozmowę:
-O, Maurice wejdź. Co, masz minę jakbyś ducha zobaczył?
-Julian zniknął- odparł z półprzytomną miną
-Jak to?- Zdziwił się Szeregowy
-Nie ma go w mieszkaniu, klubie i w innych jego ulubionych miejscach. A pod jego ulubionych centrum handlowym stoi jego samochód, w którym zostały zakupy, obok leżał jego ulubiony telefon
-Może się nim znudził- powiedział Skipper
-Nie, żartujesz? To jego ulubiony złoty Samsung. On kocha ten telefon- odpowiedział Maurice
-Szefie, dostałem jakąś dziwną wiadomość z nieznanego adresu- powiedział Kowalski trzymający akurat swojego laptopa Lenovo Ideapad Y550
-Pokaż ją- powiedział Skipper
Kowalski uruchomił wiadomość. Na ekranie laptopa pojawił się Bulgot:
-Dzień dobry Pingwiny moje drogie- zawołał Bulgot
- Bulgot- zawołali chłopaki
-To ten, o którym opowiadałeś?- Maurice pytanie kierował oczywiście do Szeregowego
-Niestety, tak- odparł Szeregowy
-Uuu, nie cieszycie się. A ja mam waszego przyjaciela- mówił Bulgot, a kamera pokazała Juliana ze związanymi rękoma i nogami
-Ratunku chłopaki- wołał Julian
-Zapłacisz za to Bulgot, znowu cię powstrzymamy- odgrażał się Skipper
-Jak zwykle waleczni. Czekam na was- rozłączył się po tych słowach
-Kowalski spróbuj go namierzyć- powiedział Skipper
Po godzinie Kowalski powiedział:
-Adres IP komputera, z którego nadano tą wiadomość ma lokację w Coney Island. Czy to nie zbyt proste, że Bulgot popełnił tak łatwy błąd?
-Kowalski nie gdybajcie. Najwidoczniej Bulgot nie jest tak sprytny jak sądzi. A na pewno to już jest: zarozumiały, zadufany, ma przerost ego i jest wredny. Przygotować się do akcji, na Coney Island
-Wedle rozkazu- zawołali wszyscy podwładni Skippera
***
-Chłopaki mam sprawę- zawołał Mort na widok Pingwinów wybiegających z mieszkania
-Nie teraz, Mort spieszymy się- zawołał Szeregowy
-Gdzie tak pędzą?- Spytał wychodzącego z mieszkania Pingwinów Maurice’a
-Lecą na Coney Island ratować Juliana, który został porwany przez Doktora Bulgota
-Tego z opowieści Szeregowego?- Spytał Mort
-Tak. Tego samego. Przesłał wideo wiadomość, że porwał Juliana, a Kowalski namierzył jego adres IP
- wyjaśnił Maurice
-Może im pomogę- zaproponował Mort
-Zwariowałeś! To niebezpieczne, zostaw to chłopakom. A teraz do domu- ostrzegał go Maurice
-O.K.- Mort skłamał, zamierzał, bowiem wymknąć się i udać się na Coney Island
***
Pingwiny wreszcie dotarli na Coney Island. Kowalskiemu udało namierzyć się adres IP komputera Bulgota. Skipper powiedział:
-To jakiś stary teatr. Szukać tajnych wejść
Po chwili Rico zawołał:
-Tutaj
Weszli tajnym wejściem i zaczęli iść korytarzem. W końcu znaleźli rozwidlenie. Poszli w lewo. Po drodze napotkali dwóch uzbrojonych mężczyzn, ubranych w czerwone kombinezony. Rico zdjął ich za pomocą maczety.
- Szefie ci dwaj goście byli z Homarzej Gwardii- zauważył Kowalski
-Wszyscy to zauważyliśmy- odpowiedział Skipper
Obecność tak zwanej Homarzej Gwardii mogła oznaczać tylko jedno: Bulgot jest blisko. Właśnie po tym chłopaki poznawali, że bazie 3N jest Bulgot. Po obecności Homarzej Gwardii. Jeśli w bazie 3N ich nie było znaczyło, że Bulgota tam nie ma. Nie, którzy sądzili, że Homarza Gwardia i 3N to ta sama organizacji, co było błędem. Homarza Gwardia byli po prostu przybocznymi ochroniarzami Bulgota, samo 3N było znacznie większe. Ich nazwa wzięła się stąd, że kiedyś służyli w oddziale wojskowym, który nazywał się Homary. Oddział ten poniósł jednak straty i został rozwiązany. Dowódcą oddziału był Red, który nie pogodził się z decyzją władz. Poznał Doktora Bulgota, który pomógł mu odbudować Homary pod swoją egidą. Od tej pory Red I jego Homary, czy też jak inni ich zwą, Homarza Gwardia są Bulgotowi bezgranicznie oddani, czasem wręcz fanatycznie. Ponadto nazywano ich Homarami z jeszcze jednego względu: nosili czerwone kombinezony. Wyjątkiem był Red.
-Musimy zachować ostrożność- przestrzegał Skipper
Nagle zobaczyli Juliana. Stał na środku sali, padała na niego struga światła. Szeregowy stwierdził:
-Nie wygląda na jeńca
Podeszli parę kroków bliżej. Julian odwrócił się, uśmiechnął i w ten za Pingwinami wyrosła metalowa blacha, która skuła im ręce i nogi. Okazało się, że Julian stał obok jakiejś platformy, z której wyłonił się wózek golfowy, do którego Julian od razu wskoczył. Po chwili pojawił się Bulgot na Segway’u, obok niego stał Red. Pingwiny oniemieli ze zdumienia. Skipper pierwszy przemówił:
-To on nie jest twoim więźniem?
-Oczywiście, że nie. Jak mógłbym więzić swojego wspólnika?- Odpowiedział Bulgot
- Julian, jak mogłeś- wycedził przez zęby Szeregowy
-Teraz skoro was uwięziliśmy, chcę żebyście wiedzieli jedną rzecz. Mianowicie mój złowieszczy plan
-mówił Bulgot
-Nasz plan-poprawił go Julian
-Tak, tak- lekceważąco powiedział Bulgot. Wziął do ręki pilota i nacisnął przycisk. Z sufitu zsunął się wielki ekran, który od razy się włączył. Widać było na nim mapę Nowego Jorku, szczególnie odznaczone były jakieś czerwone punkty.
-Co to za czerwone punkty na mapie?- Spytał Kowalski
-Już wyjaśniam. To urządzenia mojej konstrukcji. Jak widzicie jest ich 7. Wystrzeliwują ze swoich działek wiązki energii. Spowodują one, że poziom wody w Nowym Jorku zacznie wzrastać. Wywoła to serię nieprzerwalnych deszczy, a także spowoduje przeładowanie zbiorników wodnych. Innymi słowy: utopię Nowy Jork
-Utopisz Nowy Jork? Czym ci zawiniło tyle milionów ludzi? Bez powodu ich zabijesz- w Skipperze aż wrzało
-To dla eksperymentu. Ot, co- pysznił się Bulgot
-Władze Nowego Jorku wyślą wojsko i policję, by zniszczyły twoje emitery energii- powiedział Kowalski
-Nie byłbym tego taki pewien. Działka wytworzą również pole siłowe. Żadna jednostka pływająca czy latająca nie dotrze do nich. Tylko ja mogę to uruchomić, tylko ja mogę też to wyłączyć. A najlepsze jest to, że wy będziecie tylko patrzeć i nic nie będziecie mogli zrobić- przechwalał się Bulgot
-Ty szumowino. Julian jak możesz z nim współpracować?- Złościł się Skipper
-Bo dał mi wózek golfowy- odpowiedział Julian
-A niech cię- zaklął Skipper
W ten do bazy Bulgota wpadł Mort. Zawołał wesoło na widok Juliana:
-Uratowałem cię
- Mort, czy ja wyglądam na kogoś potrzebującego pomocy? A poza tym, nie tykaj butów mówię- po tych słowach odepchnął go. Mort wstał, otrzepał się i zaczął biegać po bazie. Bulgot krzyknął:
-Łapać go!
Po tych słowach nacisnął pilot i odezwał się głos wielkiego komputera:
-Działa pogodowe włączone
Mort podbiegł do wielkiej konsoli i zaczął na oślep wciskać przyciski. Po włączeniu jednego z nich uwolnił Pingwiny
-Teraz panowie- zawołał Skipper
-Na nich!- Krzyknął Red wskazując na Pingwiny
Rozpoczęła się walka. Pingwiny rozprawiali się z Homarzą Gwardią. Bulgot nie przewidział pojawienie się Morta, dlatego nie kazał rozbrajać chłopaków
-Trzeba było nam zabrać broń, Bulgot, zgubiła cię własne przekonanie, że nasze nogi i ręce będą wciąż uwięzione. A teraz wyłącz te działa pogodowe- mówił Skipper
-Ani mi się śni!- Wrzasnął Bulgot
-Spuszczę ci lanie- ostrzegał Skipper
-Śmiem wątpić. Mam dla ciebie niespodziankę- odpowiedział Bulgot
Skipper odwrócił się i ujrzał wielką jaszczurkę.
-Co to za nowe diabelstwo, Bulgot?- Spytał Skipper
-Mega Waran. Moja własna hodowla. I słucha tylko mnie, dzięki urządzeniu do kontroli umysłu. Naciskam przycisk, a on robi, co chcę. Zobaczymy, tak. Zjedź go!- Mówił Bulgot i nacisnął przycisk na pilocie, innym niż te do dział pogodowych
Wielki gad ruszył w stronę Skippera. Miał trzy metry wzrostu i paszczę pełną ostrych zębów
-Acha, mówiłem, że jego ugryzienia są trujące?- Powiedział Bulgot
-A, niech to- rzucił Rico
-Panowie, możemy odpocząć Mega Waran zrobi robotę za nas. Acha nie marnujcie naboi. On i tak ma zbyt grubą skórę- mówił Bulgot i niestety dla Pingwinów miał rację. Mega Waran atakował tylko ich. Kowalski zauważył jakiś mały przedmiot z tykającym światełkiem na skroni gada.
-Szefie, wiem jak to coś zabić- powiedział Kowalski
-O, dobrze. Mam dość uciekania przed paszczą tej wyrośniętej jaszczurki- powiedział Skipper
-Pamięta pan mój emiter ultradźwięków?-Spytał Kowalski
-Tak. Ale jak to piszczące coś może nam pomóc?- Dziwił się Skipper
-Już tłumaczę. Na skroni gada znajduje się urządzenie. Bulgot, żeby mógł je kontrolować, musiał podłączyć je do mózgu gada…-mówił Kowalski
-Ajć! Tłumacz szybciej, zanim nas pożre- krzyknął Szeregowy, który właśnie schylił się przed Mega Waranem
-Emiter dźwięku wytworzył tak wysoką falę dźwiękową, że usmaży mózg warana- skończył Kowalski
-Masz emiter przy sobie?- Spytał Skipper
Kowalski zrobił głupią minę i powiedział:
-O, masz ci los, nie
-Ja go mam- powiedział Rico
-Rzuć mi go-zawołał Kowalski
Rico rzucił Kowalskiemu jego urządzenie, wyglądające trochę jak przenośne radio. Kowalski zawołał:
-Hej, tu jestem poczwaro
Mega Waran zaczął biec w jego stronę. Był coraz bliżej i bliżej, już rozdziawiał paszczę.
-Jeszcze nie, jeszcze nie- powtarzał sobie Kowalski
- Kowalski, co ty robisz?- Krzyknął Szeregowy
-Chyba nie chcecie połączyć się z Manfredim i Johnsonem?- Krzyczał Skipper
-Przerąbane- stwierdził Rico
Mega Waran był już zaledwie centymetry od Kowalskiego, już zamierzał go pochwycić, gdy ten nacisnął przycisk na urządzeniu. Gad wydał przeraźliwy ryk. Zachwiał się, a następnie runął na ziemię. Kowalski w porę odskoczył od upadającego cielska
-A jednak wiedział, co robi- stwierdził Skipper
-Już myślałem, że będzie po nim- przyznał Szeregowy
-Ja też- zgodził się Rico
-Pożarty przez wielką jaszczurkę. Niezbyt chwalebne- mówił Szeregowy
-Nie!!!! Wiecie jak długo szukałem warana o odpowiednim kodzie genetycznym, zdolnego przeżyć mój eksperyment?- Złościł się Bulgot
-Masz pecha, Bulgot poddaj się- zalecił Skipper
-Nie. Mam jeszcze działa pogodowe- powiedział Bulgot
Niespodziewanie wielki ekran przedzielił się na dwie części. Na jednej z nich pozostała mapa Nowego Jorku wraz z 7 punktami. Na drugiej części ekranu była transmisja telewizyjna. Pingwiny zobaczyli znanego reportera, Chucka Charlesa z parasolem i mikrofonem w rękach:
-, Mówi Chuck Charles prosto z ulic Nowego Jorku, wciąż nie przestaje padać. W dodatku na wodach dookoła miasta znajdują się dziwne urządzenia strzelające energia w górę. Nie można do nich podpłynąć, ani podlecieć. Czyżby miasto miało zostać zalane?”
-Nie podoba mi się ten program- stwierdził Mort
-A wiesz, że mnie też- zgodził się z nim Skipper
-Tik-tak, tik-tak. Czas ucieka. A miasto czeka zagłada- kpił Bulgot przejeżdżający na Segway’u
Skipper nie czekając zbyt długo, skoczył na Bulgota, strącając go z Segway’a. Zaczęli walczyć. Pilot do dział pogodowych upadł gdzieś w kąt. Kowalski przechwycił pilot. Były na nimi tylko cztery przyciski: czerwony, niebieski, zielony i fioletowy. Następnie zaczął analizować:
-W porządku. Czerwony uruchomił działa pogodowe, niebieski pewnie go wyłączy…
-Moc dział pogodowych zwiększona dwukrotnie- mówił głos z komputera po tym jak Kowalski włączył niebieski przycisk
-Czas ucieka- zawołał Bulgot
-W takim razie zielony- powiedział i nacisnął
- Moc dział pogodowych zwiększona ponad miarę- mówił głos z komputera
-Dzięki, Kowalski. Zniszczysz Nowy Jork jeszcze szybciej- ucieszył Bulgot
-Juchu, Bulgotku- zawołał Julian
-Czego? Nie widzisz, że walczę?- Warknął Bulgot
-Ja chciałem tylko powiedzieć, że tak naprawdę nie stoję po stronie zła. Jestem zakonspirowanym szpiegiem, a twój Segway jest do dupy. Kowalski to ten fioletowy- mówił Julian
-A, no tak. Przecież miałem go nacisnąć- krzyknął Kowalski
-Sraty taty. Do tej pory wciskałeś wszystkie oprócz tego- popędzał go Julian
-No, dobra nie marudź, już naciskam- powiedział i wykonał Kowalski
-Nie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!- Wrzasnął Bulgot
-Działa pogodowe wyłączone- powiedział głos z komputera
-Red, zwijamy się- krzyknął Bulgot
-Się robi, szefie- odparł Red
Po jakimś czasie Bulgot i Red zniknęli. Skipper powiedział:
- Julian nie spodziewałem się tego po tobie- stwierdził Skipper
-Znaczy, że umiem jeździć na Segway’u. To proste to prawie jak na hulajnodze, tylko, że lepiej- mówił Julian
-Nie, ja mówię o tym jak wykiwałeś Bulgot- powiedział Skipper
-No pewnie, że tak mówiłem, że byłbym świetnym super-szpiegiem. –Podsumował Julian
-A propos, jeszcze jednej osoby. Mort jak tu się dostałeś?- Spytał Skipper
-Przyjechałem metrem- odpowiedział dumny z siebie Mort
-A, fe trzeba sprawdzić czy nie jest zadżumiony. W tym metrze to sam syf. Kowalski masz jakieś lampy, które to sprawdzą, tak jak ci CSI Nowego Jorku?- Mówił Julian
-Nie ma potrzeby. Nawet jeśliby złapał dżumę, to tak szybko nie wykryłoby się jej- odpowiedział Kowalski
-Chyba będą musiały wystarczyć chusteczki antybakteryjne- dodał Szeregowy
-Brudek to rozkosz- rzucił Rico
- Rico udam, że tego nie słyszałem- skarcił go Skipper
-Kocham metro- wyznał Rico
-A, fe sprawdźcie czy on też nie jest zadżumiony- powiedział Julian
-Dobra, nie ważne, my wracamy metrem, wy dzwońcie po Maurice’a- mówił Skipper
-A, z czego mam zadzwonić telefon został przy samochodzie, gdy mnie porwano- mówił Julian
-Zadzwoń z telefonu Morta- powiedział Szeregowy
-A właśnie dawaj- Julian wyrwał telefon Mortowi
Po chwili powiedział:
-Tak, dzwoniłem do Maurice’a. Powiedział, że wie, że Mort tu jest, bo pojechał za nim
-To on uciekł Maurice’owi? –Zdziwił się Skipper
-Może zabierzemy się z nimi, zaoszczędzimy na bilecie- zaproponował Kowalski
-No, dobrze już. Uciekł Maurice’owi- Skipper pokręcił głową z niedowierzaniem na wyczyn Morta
-Cały Mort!- Podsumował krótko Szeregowy
***
Następnego dnia od feralnej przygody na Coney Island, zaraz po śniadaniu, Pingwiny poszli pobiegać. W pewnym momencie spotkali JJ-a, Bradleya i Samuela.
-Chłopcy, a wy nie powinniście szykować się do szkoły?- Spytał Skipper
-W sobotę?- Zdziwił się JJ
-W takim razie, co tu robicie?- Spytał ponownie Skipper
-Chcieliśmy zobaczyć, co u Randy’ego- odpowiedział Bradley
- Randy’ego? Kto taki?- Dziwił się Skipper
-Szefie, jeśli się nie mylę to chodzi im o Randalla Simona Sheepa, mieszka w naszym bloku na II piętrze w mieszkaniu nr 11. Niedawno otworzył sklep spożywczy- wyjaśnił Kowalski
-Ma aż tak dobre jedzenie, że czekacie pod jego sklepem? Czemu nie wejdziecie?- Spytał Szeregowy
-Bo nie możemy. Wczoraj rozdawaliśmy ulotki dla sklepu Randy’ego. Przez przypadek dałem ulotkę jakiemuś gościowi, który okazał się później szefem rosyjskiego gangu. Teraz oni żądają on Randy’ego haraczu, a to wszystko moja wina- wyjaśnił ze smutkiem Samuel
-To nie twoja Samuelu. Wiecie jak nazywa się ten gang?- Spytał Szeregowy
-Szerszenie, a ich szef nazywa się Uljanow- wyjaśnił JJ
-Mort miał wam wczoraj powiedzieć o tym, ale wiemy od Morta, co się stało na Coney Island- powiedział Bradley
-Tylko nie rozgadujcie tego zbyt wielu osobom w szkole- upomniał ich Skipper
-Nie będziemy, tylko proszę pomóżcie Randy’emu. Dzięki niemu mogliśmy zarobić pieniądze na grę komputerową, a tak nie kupimy ją-mówił JJ
-Możecie być spokojni. Zajmiemy się tymi Ruskimi. Są teraz w sklepie?- Obiecał Skipper
-Tak – odpowiedzieli zgodnie bracia Pato
-Panowie, czas nagli. Chodźmy skopać parę tyłków- powiedział Skipper, a następnie on i jego podwładni weszli do sklepu Randy’ego. Zastali tam Randy’ego i czterech innych mężczyzn. Skipper spytał:
-Który z was nazywa się Uljanow?
-Ja, bo co?- Odpowiedział mężczyzna, który przyjął ulotkę od Samuela. Miał wyraźnie rosyjski akcent
-Koniec twoich interesów tutaj. Dajemy ci szansę, żebyś wyszedł z tego bez szwanku, koniec z haraczami, oddajcie mu też pieniądze- mówił Skipper
-No i co jeszcze? A żądłem, to chcesz bohaterze?- Spytał Uljanow wyciągając nóż sprężynowy
-Rozumiem, że nie zamierzasz odpuszczać- stwierdził Skipper
-Nie!!!- Wrzasnął Uljanow
-W takim razie wyjdźmy na zewnątrz. Tam załatwimy sprawę- powiedział Skipper
-Nie. Załatwimy ją tutaj- upierał się Uljanow
-Czyżbyś bał się tego, że wszyscy zobaczę jak dostajesz lanie od nas?- Podpuszczał go Szeregowy
-Ja niczego i nikogo się nie boję! –Krzyknął Uljanow
-To udowodnij i wyjdź na zewnątrz- powiedział Kowalski
-Chyba, że się boisz. To zrozumiałe. Słyszałeś, co zrobiliśmy z gangiem Szczurów?- Mówił Szeregowy
-Zaraz to byliście wy?- Zdziwił się Uljanow
-Tak, my. A co boisz się nas?- Podpuszczał go Skipper
-Nigdy!!!- Znowu wrzasnął Uljanow
-Chyba jednak tak. Tylko się umiesz wydzierać. Nam to bez różnicy gdzie cię sklepiemy- drwił sobie Szeregowy. Po jego słowach Rico zaczął udawać kurę:, co raz głośniej gdakał i udawał, że grzebie w ziemi. Na twarzy Uljanowa, co raz bardziej pojawiała się złość. W końcu nie wytrzymał i krzyknął:
-No dobra już, wyjdziemy na zewnątrz
-I to rozumiem- powiedział Skipper, następnie wszyscy wyszli na zewnątrz. Przed sklepem naprzeciwko siebie stanęli Pingwiny i Szerszenie. Bracia Pato i Randy stali parę kroków dalej. Nagle wszyscy usłyszeli znajomy głos:
-Czołem Pingwiny- to był Julian, wraz z Maurice’em i Mortem
-Nie teraz Julian, będziemy walczyć z tymi Ruskimi- wyjaśnił Skipper
-A taka walka na żywo. Super. Czekajcie mam fajny podkład muzyczny- po tych słowach puścił z komórki utwór, Kung Fu Fighting”. Zaczęła się walka. Rico najszybciej pokonał swojego przeciwnika uderzając swoją głową w jego głowę. Szeregowy rozprawił się z swoim przeciwnikiem za pomocą nunczaku, Kowalski najpierw wytrącił nóż, a później złapał rękę wroga, który próbował go uderzyć, następnie wykręcił mu rękę, zmuszając go by ten klęknął. Skipper walczył ze samym Uljanowem, który okazał się najsilniejszym z bandytów, ale nie silniejszym od Skippera. Po tym jak ten leżał, Skipper podniósł mu głowę, przystawił spluwę i powiedział:
-Albo koniec z haraczami, albo zginiesz. Co wybierasz?
-No dobra wygraliście, koniec z haraczami od niego- warknął Uljanow
- Rico przeszukajcie go- rozkazał Skipper
Rico przeszukał Uljanowa. Zabrał mu broń i pieniądze, które najprawdopodobniej Uljanow zabrał Randy’emu. Skipper powiedział:
-No, proszę te pieniądze chyba nie są twoje. A teraz spadać
Szerszenie zwinęli się aż się za nimi kurzyło. Skipper oddał pieniądze właścicielowi. Randy zwrócił się do Pingwinów:
-Nie wiem jak wam dziękować
-To drobiazg. Nie wiedzieliśmy by o tym wszystkim, gdyby nie bracia Pato i Mort- powiedział Skipper
-To prawda, chłopcy? W takim razie wam też dziękuję. Podobno zbieracie na jakąś grę?- Mówił Randy
-Tak. Zbieramy na, Demons hunters 5”- odpowiedział JJ
-Ile ona kosztuje?- Spytał Randy
-250 dolarów. Ale mamy już trochę kasy- odparł JJ
-Macie- powiedział Randy wręczając im 250 dolarów
-WOW- zawołali z zachwytu bracia Pato i Mort
-Jeszcze sporo zostanie- stwierdził JJ
-Należy się wam- Randy uśmiechnął się do nich
-A, my panowie wracamy do domu. Ta walka już była świetnym treningiem- powiedział Skipper
-Ma się rozumieć- powiedzieli Kowalski i Szeregowy
-No!- Przytaknął Rico
Następnie całą czwórką udali się w stronę domu.
***
-I tak oto pomogłem ocalić Pingwinom miasto- Julian skończył opowiadać
-Tak, jasne Julian. Podziemne bazy. Geniusz zła. Wielka jaszczurka próbująca zjeść Kowalskiego. Jakoś tego nie kupuję- mówiła Marlenka
-Ale naprawdę tak było- zapewniał ją Julian
-Tak, tak idę potańczyć- odparła Marlenka i odeszła od stolika
-To ja się męczę, wypruwam sobie flaki i spotyka mnie taka niewdzięczność. To takie smutne- mówił Julian
-Teraz wiesz, co mamy prawie, na co dzień. Jesteś teraz honorowym członkiem naszego oddziału
- powiedział Skipper
-Super! Jestem honorowym Pingwinem. Podoba się mi się- cieszył się Julian
Kowalski w jednym momencie zauważył, że pewnej kobiecie upadła torebka. Podbiegłby jej pomóc. Kobieta była piękną blondynką z niebieskimi oczami, Kowalski nagle uświadomił sobie, że ją zna i powiedział podnosząc i podając jej torebkę:
-Doris?
-Kowalski! Cześć- przywitała go kobieta
-Co tutaj robisz?- Spytał Kowalski
-Przyszłam się bawić w klubie- odpowiedziała Doris
-Ja nie o tym. Co robisz w Nowym Jorku?- Dociekał Kowalski
-Mieszkam. Nawet nie daleko stąd. Na Franklina 2- odpowiedziała Doris
-Żartujesz? Ja mieszkam na Franklina 1. Fajnie cię widzieć- mówił Kowalski
-Mi ciebie też. Ale wiesz koleżanki na mnie czekają- Doris wskazała na grupę kobiet siedzących przy jednym stoliku
-Ach, tak. Dalej jesteś modelką?- Spytał Kowalski
-Oczywiście, że tak. No dobrze Kowalski, koleżanki na mnie czekają- powiedziała Doris
-No, tak. Cześć- powiedział Kowalski
-Cześć- odpowiedziała mu Doris
- Kowalski, czy to była osoba, o której myślę, że była?- Spytał Skipper, gdy Kowalski podszedł do ich stolika
-A, o kim pan myślał?- Spytał Kowalski
Skipper przewrócił oczami i powiedział:
- Mówię o Doris
-Ach tak, to ona. Dacie wiarę, że ona mieszka w bloku naprzeciwko naszego i wciąż jest modelką
-No, pięknie- westchnął Rico
-Czy to ta Doris, której Kowalski ma plakaty?- Spytał Szeregowy
-Tak, Szeregowy. To jest dokładnie ta sama Doris- odpowiedział zirytowany Skipper
-Może uda mi się ją zaprosić do tańca- powiedział Kowalski i odbiegł od stołu
-Czy ona go przypadkiem nie odrzuciła wiele razy?- Spytał Szeregowy
-Niestety tak- odparł Skipper
-Biedny Kowalski- westchnął Szeregowy
-Co poradzisz tak już jest- odpowiedział Skipper
Resztę wieczoru spędzili bawiąc i pijąc w klubie. Kowalskiemu udało się nawet zaprosić Doris do tańca.
Ostatnio zmieniony przez Fan PzM 1/2 dnia Wto Lis 01, 2016 9:55 pm, w całości zmieniany 1 raz