Pingwiny z Madagaskaru Polska

Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Polskie forum fanów serialu ,,Pingwiny z Madagaskaru - dołącz do naszej społeczności już dziś!


2 posters

    Opowiadania humanizacja PzM

    avatar
    Fan PzM 1/2


    Liczba postów : 12
    Reputacja : 0
    Join date : 08/10/2016
    Age : 38
    Skąd : Gliwice

    Opowiadania humanizacja PzM Empty Opowiadania humanizacja PzM

    Pisanie by Fan PzM 1/2 Czw Paź 20, 2016 10:51 pm

    Cześć

    Oto kolejne opowiadanie z serii Humanizacji PzM, pojawi się w Mort, a także kilka innych postaci, w dwie niepojawiające się w oryginale będące mojego autorstwa. Przyjemnego czytania!

    Pozdrawiam,
    Mariusz

    Opowiadanie "Odnaleziony po latach"

    -Hurra!!! Jedziemy do Europy- krzyknął ciemnoskóry chłopiec
    Ciemnoskóra kobieta, prawdopodobnie będąca jego matką, siedząca przed lustrem pokręciła głową i powiedziała:
    -Nie, nie Mort źle mnie zrozumiałeś. To ja jadę do Europy. Ty zostajesz tutaj.
    Mort zrobił zdziwioną minę. Spojrzał na matkę i powiedział:
    -Ale, z kim ja będę mieszkać? Nie jestem dorosły. Nie mogę mieszkać sam, mamo
    -Zamieszkasz z ojcem- powiedziała mu matka
    -Ale przecież go nie znam. Nigdy o nim nie mówiłaś- przypomniał Mort
    Jego matka dotychczas odwrócona tyłem do niego, odwróciła się w jego stronę i powiedziała:
    -Ach, tak faktycznie. W takim razie nadeszła pora żebyś dowiedział się, kto nim jest. A jest nim Julian Washington King III.
    Mort zamarł z wrażenia. Julian Washington King III. Znany w całym Nowym Jorku didżej i właściciel jednego z najmodniejszych klubów w mieście. Jest jego ojcem. On, którego kawałków muzycznych słucha cała szkoła Morta. Matka nigdy nie mówiła mu o ojcu. Wciąż nie mógł w to uwierzyć. Dla pewności zapytał matkę:
    -Julian King? Ten didżej i właściciel klubu, Lemur”? Jest moim ojcem?
    -Tak, tak. Ten sam. A teraz idź spakuj swoje rzeczy. I tak nie masz ich zbyt wiele.- Powiedziała matka
    Pół godziny później Mort był już spakowany. Jak mówiła już jego matka, nie miał zbyt wiele rzeczy, głównie ubrania, dwie pary butów na zmianę, szczoteczka do zębów, pasta do zębów, kubek oraz komórka i ładowarka. Wszystko zmieściło się do plecaka. Po chwili powiedział do matki:
    -Jestem już spakowany
    -O, to świetnie. Zadzwonię po taksówkę dla ciebie- powiedziała mu matka
    -Aha, jak już będziesz na miejscu, daj to gościowi, który nazywa się Maurice Walters- powiedziała podając mu jakąś teczkę
    -On będzie wiedział, co z tym zrobić. A to pieniądze na taksówkę i kartka z adresem- dodała po chwili
    Chwilę później pod budynek podjechała taksówka. Mort zszedł po schodach, a następnie wsiadł do taksówki. Taksówkarz spytał:
    -Gdzie cię zawieść, mały?
    Mort podał mu kartkę. Taksówkarz przeczytał na głos:
    -Zachodni Manhattan, ulica Benjamina Franklina 1, robi się
    -Do, kogo właściwie tam jedziesz?-Spytał po chwili
    -Do ojca- odpowiedział Mort

    ***
    Taksówka zatrzymała się pod wskazanym adresem. Mort zapłacił taksówkarzowi i wysiadł z wozu. Taksówkarz odetchnął z ulgą, bo Mortowi przez całą drogę gadał i gadał. Mort spojrzał na kartkę. Mieszkanie nr 8, I piętro. Wszedł do budynku, przeszedł po schodach i wszedł na piętro. Rozejrzał się i zobaczył kolorowo ozdobione drzwi z wielkim numerem 8. Stanął przed drzwiami i chwilę się zastanawiał, czy nacisnąć dzwonek do drzwi. W końcu zebrał się na odwagę i zadzwonił. Drzwi otworzył mu nie, kto inny jak sam Julian King. Spojrzał na Morta i powiedział:
    -A, ty coś za jeden
    -Cześć, tatusiu-powiedział Mort i przytulił się do Juliana.
    -Nie, ja nie mam dzieci- powiedział Julian i odsunął od siebie Morta
    -Jesteś Julian King?- Spytał Mort
    -Tak, ta wspaniałość w tych super spodniach to ja. A także w tych super butach Air Epic Speed i zajebistej bluzie kangurce od Calvina Kleina- przechwalał się Julian
    -Więc jesteś moim tatą-powiedział Mort
    -Nie, ale jesteś taki uroczy, że mogę cię zatrudnić, bo i tak potrzebuję dupowłaza
    -Super- krzyknął Mort i wybiegł do mieszkania nie czekając na zaproszenie
    -Co, w oborze cię chowali- marudził Julian, ale Mort już go nie słuchał, biegał po całym mieszkaniu jak opętany i wykrzykując nazwy wszystkich sprzętów, dodając słowa:, Ale super”.
    -Maurice-zawołał Julian
    Maurice wyszedł ze swojego pokoju miętoląc w ręku egzemplarz, New York Timesa”. Spojrzał na Juliana, a potem na Morta i spytał:
    -Co się tu u diabła dzieje? Co to za dzieciak?
    -Maurice, mówiłem żebyś nie zadawał mi tyle pytań, to mnie dekoncentruje, a poza tym wołałem cię żebyś zobaczył moje nowe fajowskie, spodnie-powiedział Julian
    -Na litość Boską Julian porwanie dziecka jest przestępstwem- wykrzyknął Maurice
    -Nie porwałem go sam się przypałętał- odparł Julian
    Maurice zrobił minę cierpiętnika i ciężko westchnął. Poszedł zatrzymać chłopca w miejscu widząc, że z Julianem się jak zwykle nie dogada.
    -O, cześć-powiedział zdziwiony Mort, gdy Maurice stanął mu na trasie
    -Ty pewnie jesteś Maurice. Ja jestem Mort. Ale jesteś stary. Trzymaj- powiedział Mort i wręczył Maurice’owi teczkę, którą wcześniej wyciągnął z plecaka, po czym powrócił do opętańczego biegania mieszkaniu. Otworzył drzwi od pokoju Juliana i wpadł tam jak piorun. Julian krzyknął:
    -Tylko nie mój pokój
    Na widok półek z butami, Mort wytrzeszczył oczy.
    -Są piękne -rozmarzył się Mort
    -Tak i dla tego są moje- powiedział Julian i wyszarpnął mu z ręki swoje Micro G Optimum Under Armour. Maurice otworzył teczkę, którą wręczył mu Mort. Rozszerzyły mu się źrenicę i powiedział:
    -O, w mordę. Julian, chłopak musi zostać
    -No, pewnie, że musi, bo muszę mieć jakiegoś dupowłaza, a tobie to kiepsko wychodzi- powiedział Julian
    -Nie mam w zwyczaju się podlizywać. Zresztą nie za to mi płacisz, tylko za to, na co ty nie masz ochoty.
    -odpowiedział Maurice
    -Tak. W sumie mógłbym cię zwolnić- powiedział Julian
    -No, proszę. Pamiętasz, co było jak odszedłem tylko na pięć dni. Prawie straciłeś cały klub i błagałeś mnie żebym wrócił, bo nie ogarniałeś tylu papierów…- mówił Maurice
    -On przesadza- powiedział Julian do Morta, który przysłuchiwał się ich rozmowie
    -Chciałem, żeby wrócił, ale go nie błagałem- wyjaśnił Mortowi Julian
    -Tak, tak nie błagałeś mnie- powiedział z przekąsem Maurice
    -Wow, czy to najnowszy Sony Bravia S90-spytał Mort na widok plazmowego telewizora
    -Tak, zgadza się, widoczki na tym telewizorze są naprawdę niezłe. Chcesz pokażę ci?- Mówił Julian
    -Super- krzyknął Mort i poszedł za Julianem, który zaczął pokazywać mu możliwości telewizora. Maurice mógł w końcu doczytać gazetę do końca i wypić kawę. Usiadł w kuchni i wziął do ręki swój ulubiony czarno-srebrny termo kubek z czarną rączką. Miał teraz chwilę spokoju
    ***
    Rico leżał pod maską samochodu i majstrował. Nie robił tego, dlatego, że samochód często się psuł, było to jedno z jego ulubionych zajęć, gdy chłopaki nie działali w terenie. Poza tym Rico lubił sprawdzić, czy z samochodem jest wszystko w porządku. Często pomagał mu w tym Kowalski, zwłaszcza, gdy montował jakieś ulepszenia w pojeździe. Tego dnia nie było inaczej. Rico majstrował zawsze. Nagle usłyszał jakieś kroki. Wysunął się spod maski samochodu i zapytał:
    -Kowalski, to ty?
    To jednak nie był Kowalski. Rico ujrzał mężczyznę w średnim wieku, włosy miał krótko przystrzyżone, nosił garnitur i dopasowane spodnie, czerwony krawat w białe kropki, na twarzy miał okulary. W ręku trzymał aktówkę. Mężczyzna zwrócił się do Rico:
    -Starszy chorąży sztabowy Ricardo Rodriguez?
    -Tak- odpowiedział Rico, mocno zdziwiony, bo nie widział faceta wcześniej na oczy
    -Dobrze, że pana zastałem samego. Mam sprawę do pana. Jest trochę delikatna. Czy mogę zamienić z panem kilka słów?- Mówił dalej mężczyzna
    -Tak- odpowiedział Rico
    -Reprezentuję Departament Obrony USA. Chodzi o pana dowódcę, Skippera McKenziego. Mamy wobec niego podejrzenia, że mógł złamać prawo. Nie wiemy jeszcze, w jaki sposób, ale nasze źródła donoszą, że tak było.- Przedstawił problem mężczyzna
    -Co, ja mam z tym wspólnego?- Spytał Rico
    -Jest pan członkiem jego oddziału. Liczymy, że pomoże pan nam dotrzeć do pana dowódcy i być może posłać go za kratki, jeśli on ma coś na sumieniu. Nie wiemy czy informacje, które posiadamy są prawdziwe. Pańska pomoc ułatwiłaby nam weryfikację tych informacji.- Kontynuował mężczyzna
    -Chyba nie rozumiem- powiedział Rico
    -Jak zauważy pan coś podejrzanego w zachowaniu swego dowódcy, niech pan zadzwoni pod numer na mojej wizytówce-powiedział mężczyzna i wyciągnął z kieszeni wizytówkę. Rico wyrwał mężczyźnie wizytówkę z ręki, wsadził do buzi i…zjadł. Następnie odparł:
    -Spadaj
    -Rozumiem- powiedział mężczyzna, odwrócił się i wyszedł. Rico zmarszczył ze zdziwienia brwi, a następnie wzruszył ramionami i wrócił do majstrowania przy samochodzie
    ***
    Maurice siedział w klubie, Lemur” przy barze i popijał piwo. Miał na sobie jak zazwyczaj dobrze skrojony garnitur i krawat. Próbował przeanalizować wydarzenia z wczorajszego dnia. Zjawił się tak nagle. Niespodziewanie. Julian chyba rzeczywiście nic o nim nie wiedział. W ten zapiszczał dzwonek w komórce oznajmiający to, że dostał SMS-a. Wyciągnął z kieszeni swój telefon, LG Leon z czarną obudową. Na wyświetlaczu widniała wiadomość. Od Kowalskiego, członka drużyny Pingwinów. Chłopaki wprowadzili się tydzień temu i zdążyli uratować Maurice’owi i Julianowi życie przed gangiem Szczurów z Ratem Royalezem na czele. Maurice skupił się na SMS-ie od Kowalskiego o treści:, Będę za 10 minut w, Lemurze”. Maurice zwrócił się do barmana:
    -Clarkson, nalej jeszcze jedne piwo dla Kowalskiego
    -Się robi, panie menadżerze- odpowiedział barman
    Chwilę później do klubu wszedł Kowalski. On i jego koledzy z oddziału Pingwinów mogli przychodzić do klubu nawet wtedy, gdy dla większości ludzi, nie licząc obsługi klubu, był zamknięty. Zauważył Maurice’a przy barze, podszedł do niego i powiedział:
    -Cześć
    -Cześć, siadaj zamówiłem ci piwo- powiedział Maurice
    Kowalski usiadł na krześle obok. Spojrzał na sąsiada i rozpoczął rozmowę:
    -No, to powiesz mi, o co chodzi z tym chłopcem, który się wczoraj wprowadził? Widziałem jak wszedł, gdy szedłem po schodach
    Maurice upił łyk piwa, westchnął, a następnie powiedział:
    -Julian ma syna
    -Co? To znaczy, że chłopak jest synem Juliana?- Spytał Kowalski
    -Tak, wynika z tego, że Julian musiał go spłodzić w wieku 17 lat, bo Mort, bo tak on się nazywa ma 13 lat- powiedział Maurice
    -Skąd to wiesz?- Spytał Kowalski
    -Matką chłopaka jest nijaka Anna Picklet, tancerka, która musiała znać Juliana, gdy ten chodził tu do szkoły muzycznej. A to, że Julian jest jego synem wynika z papierów, które były w teczce, którą matka Morta kazała przekazać Mortowi do moich rąk- kontynuował Maurice
    - A, to ci numer. Julian ma syna.- Powiedział Kowalski i upił łyk piwa z kufla
    -Ale nie jedyna nowość. Chłopak aż nadto podziwia gust obuwniczy Juliana- powiedział Maurice
    -W, czym problem? To żaden kłopot raczej- powiedział Kowalski
    -No, właśnie to jest problem. Julian ma obsesję na punkcie zbierania butów sportowych. Nikomu nie pozwala ich dotykać. A Mort po prostu je uwielbia. – Kontynuował Maurice
    -Co robi Julian jak chłopak ich dotyka?-Spytał Kowalski
    -Jak to, co? Krzyczy na niego:, Mort, nie tykaj butów mówię”
    -, gdy cytował Juliana nieudolnie naśladował jego głos. Później obaj się zaśmiali i napili się piwa. Kowalski zapytał:
    -Więc mówisz, że Julian zbiera buty?
    -Tak. I okulary przeciwsłoneczne też. Ale Mort zainteresował się jego butami.
    W ten do klubu weszli Julian i Szeregowy. Obaj o czymś rozmawiali. Zobaczyli Maurice’a i Kowalskiego siedzących przy barze i podeszli do nich. Julian odezwał się pierwszy:
    -Czołem, Kowalski
    -Cześć, Julian- odpowiedział mu Kowalski, który za chwilę zwrócił się do Szeregowego
    -Młody, co tutaj robisz
    -Porównywaliśmy z Julianem nasze samochody. Juliana to ten sportowy, czarny Koenigsegg CC Edition z czerwonym podwoziem- powiedział Szeregowy
    -Ach, nie bądź już taki skromny. Twoje sportowe, czerwone Ferrari 488 GTB też jest boskie- powiedział Julian
    -Czyj jest ten srebrny Mercedes Benz-c-class- spytał Szeregowy
    -Mój. Julian nie pozwoli by mi mieć lepszy samochód ode mnie- powiedział Maurice
    -Nie jest tak źle. Zawsze mógłbyś jeździć takim rzęchem, co jeździ Kowalski. A on jeździ Fiatem 126p
    -powiedział Szeregowy
    -O, mój Boże, więc to jego jest ten ohydny, czerwony gruchot przed moim klubem. Ale wiesz, co Kowalski, nie parkuj go zbyt często przed klubem bo odstraszysz mi klientów- powiedział Julian
    -Właśnie Kowalski, mógłbyś zainwestować w lepszy wóz- powiedział Szeregowy
    -Nie ma potrzeby. Ten jeszcze całkiem dobrze jeździ- powiedział rzeczowo Kowalski
    -Och, nie spocznie dopóki nie zajeździ tego grata-powiedział Julian
    -Nie rozumiem cię Kowalski. Jakoś na komórkę, tablet i laptopa, nie skąpisz pieniędzy, ale na samochód już tak. Jak to jest?- Szeregowy próbował zrozumieć postępowanie Kowalskiego
    - Szeregowy, komórka, tablet i laptop dostarczają mnie wiele cennych informacji. A tak dokładnie nie one same tylko Wi-Fi na tych urządzeniach. Samochód mi tego nie dostarczy, a ten jeszcze jeździ
    -wyłożył Kowalski
    -Myślałem, że jeździcie tym czarnym Hammerem H1 Alpha- wtrącił się do rozmowy Maurice
    -Tak, ale to samochód służbowy. Jego właścicielem oficjalnie jest Armia USA. A oprócz tego mamy samochody prywatne, no oprócz Rico. Ale on traktuje Hammera jak swój samochód.
    - powiedział Szeregowy
    -Nie miał samochodu?- Spytał Maurice
    -Oczywiście, że miał. Kiedyś jeździł Mustangiem, ale go rozbił- powiedział Kowalski
    -Acha. A jakim samochodem jeździ Skipper?- Spytał Maurice
    -Szef jeździ czarnym BMW 428i Gran Coupe. Całkiem niezły- odpowiedział Szeregowy
    W ten do klubu weszli Bolo i Lolo. Bolo trzymał Morta wysoko w górze, a ten się szamotał. Zwrócił się do Maurice’a:
    -Ten szczeniak próbował wejść do tego klubu
    -Cześć- zawołał Mort
    -Och, Bolo postaw go. Jakby ci powiedzieć…- rozejrzał się za Julianem, który gdzieś się ulotnił.
    Bolo postawił Morta na podłodze i czekał na to, co powie Maurice. W końcu ten dokończył:
    -…jest synem Juliana
    -To on ma syna- powiedzieli zaskoczeni Szeregowy, Bolo i Lolo
    -Tak. Długa historia- odparł Maurice
    -Tylko Julian nie uwierzył, że on jest jego synem, ale i tak go przygarnął, bo stwierdził, że, Mort jest uroczy, a potrzebny mu przydupas i postanowił, że przygarnie go pod swój dach- dodał po chwili Maurice
    - Kowalski, nie wyglądasz na specjalnie zdziwionego- stwierdził Szeregowy
    -Maurice, mi już wszystko powiedział- wzruszył ramionami Kowalski
    -Mort, choć tu- zawołał go Maurice
    -Tak?- Spytał chłopiec, gdy podszedł już do baru
    - Przedstawię cię paru osobom- powiedział Maurice
    -Bola i Lola już znasz- wskazał na ochroniarzy Maurice
    -A, który to, który- spytał Mort
    -Bolo to ten wyższy, a Lolo to ten łysy i niższy- wyjaśnił Maurice
    -Są przy okazji naszymi sąsiadami. Mieszkają na parterze, w mieszkaniu nr 4- kontynuował Maurice
    -Cześć- zawołał Mort
    -Cześć- odpowiedzieli mu ochroniarze
    -Są też braćmi- dodał Maurice
    -To jest Kowalski. Jest komandosem i naukowcem w jednym. Mieszka w naszym bloku, na naszym piętrze, w mieszkaniu nr 6- kontynuował Maurice
    -Cześć- zawołał Mort
    -Cześć, Mort- odpowiedział Kowalski
    -A, to Charles, ale wszyscy mówimy mu Szeregowy- zakończył przedstawianie Maurice
    -Cześć- przywitał Szeregowego Mort
    -Witam- odpowiedział Szeregowy
    Gdy tak rozmawiali do baru ponownie podszedł Julian i powiedział:
    -O, Mort jednak przyszedłeś do klubu, zobaczysz jak tutaj się urządziłem
    -Super, zobaczę cały klub- krzyknął Mort
    I poszedł z Julianem zwiedzać klub. Kowalski dopił piwo i powiedział:
    -Dzięki, za piwo Maurice, ale muszę już iść, mam parę projektów w laboratorium do zrealizowania. Szeregowy, idziesz?
    -Nie, jeszcze chwilę zostanę. Idź sam- odpowiedział mu Szeregowy
    -W porządku, ale pamiętaj, że szef być może będzie nas wszystkich potrzebować- powiedział Kowalski
    -Teraz raczej nie. Zajął się sklejaniem modelu statku- odpowiedział Szeregowy
    -No, dobrze, to idę. Cześć- powiedział Kowalski. Wiedział, że Skipperowi lepiej nie przeszkadzać, gdy skleja modele statków
    -Cześć- odpowiedzieli Maurice i Szeregowy
    Chwilę jeszcze siedzieli. Maurice spojrzał na Szeregowego i powiedział:
    -Po twojej minie sądzę, że chcesz o coś spytać
    -Tak. Skąd pomysł na nazwę klubu?- Spytał Szeregowy
    -Julian był kiedyś na wakacjach na Madagaskarze. Zobaczył tam lemury i uznał, że to zabawne zwierzątka. Ot, co- powiedział Maurice
    -Też byłem na Madagaskarze. To była moja pierwsza misja- powiedział z dumą Szeregowy
    -Pierwsza dla mnie. Skipper, Kowalski i Rico mieli już za sobą parę misji- dodał po chwili. Rozmawiali tak jeszcze chwilę. Aż przyszli Julian i Mort, który już obejrzał klub i nudziło mu się. Szeregowy się zaoferował:
    -Może zobaczysz jak mieszkają, żołnierze
    -Super- krzyknął Mort
    Po czym obaj wyszli z klubu.
    ***
    Kowalski wyszedł na parking przed klubem. O tej porze nie było zbyt dużego ruchu. W ten usłyszał męski głos:
    -Porucznik Eugene John Kowalski?
    -Tak, to ja- odpowiedział Kowalski, denerwując się, że ktoś użył nielubianych przez niego imion. Odwrócił się. Zobaczył tajemniczego mężczyznę, dokładnie tego samego, który już odwiedził Rico
    -Kim pan jest- spytał Kowalski
    -To nieistotne- odparł mężczyzna
    -Jestem z Departamentu Obrony USA i przychodzę do pana z dość nietypową sprawą- mówił dalej mężczyzna
    -A, jaka to sprawa?- Spytał Kowalski
    -Chodzi o pana dowódcę, kapitana McKenziego. Mamy uzasadnione podstawy sądzić, że złamał on prawo i to wielokrotnie. Chcemy by pomógł pan nam ustalić, czy rzeczywiście tak się stało- kontynuował mężczyzna
    -Czy ja dobrze rozumiem? Mam donosić na swego dowódcę?- Obruszył się Kowalski
    -Niech pan nie podejmuje decyzji zbyt szybko i pochopnie. Niech pan to przemyśli i zadzwoni do mnie. Jeśli jest niewinny to go oczyścimy z wszelkim zarzutów- powiedział mężczyzna
    -No, dobrze zastanowię się- skłamał Kowalski. Nie zamierzał, bowiem dzwonić do tego dziwnego mężczyzny. Jednak przyjął wizytówkę (w przeciwieństwie do Rico), by dowiedzieć się, kim jest ów jegomość. Spojrzał na wizytówkę, na której było na napisane tylko:, Sanford” i numer telefonu.
    -Sanford to imię czy nazwisko?- Analizował Kowalski, lecz gdy podniósł głowę mężczyzna, zniknął równie szybko, co się pojawił.
    -Dziwny typ-stwierdził Kowalski, następnie wsiadł do samochodu i pojechał do domu.
    ***
    Kowalski wpadł do mieszkania jak huragan. Rico w tym czasie grał na konsoli, Kowalski od razu go spytał:
    - Rico, gdzie jest szef?
    -U siebie w pokoju. Model skleja- odparł Rico
    Kowalski wbiegł do pokoju Skippera. Dowódca podniósł głowę, odrywając wzrok od sklejanego modelu i zwrócił się do Kowalskiego:
    -A pukać to nie łaska, Kowalski? Mam nadzieje, że nie zostawiłeś Szeregowego samego z Julianem, bo znowu wróci do domu pijany i będzie rzygać jak pies
    PJ, piesek Szeregowego, warknął na Skippera, pojawiając się wcześniej ni z tego, ni z owego. Skipper spojrzał na niego i powiedział:
    -Zamknij się mały szczekaczu
    Kowalski powiedział:
    -No, cóż zostawiłem Szeregowego w, Lemurze”
    -No, pięknie. No to wróci do domu pijany. Ale to nie to chciałeś mi powiedzieć?- Mówił dalej Skipper
    -Nie, nie to. Jakiś facet z Departamentu Obrony USA ze mną rozmawiał. Mówił, że podejrzewają cię o coś i próbował nakłonić mnie do współpracy. Skłamałem, że zastanowię się nad tym i wziąłem od niego wizytówkę- po tych słowach podał mu wizytówkę tajemniczego mężczyzny
    -No, tak. Może tak być. Mam wielu wrogów. A ci z Departamentu są najgorsi. Olać to- powiedział Skipper
    -Acha, jest jeszcze coś. Julian ma syna- powiedział Kowalski
    Skipper podskoczył z wrażenia. Zamachnął się ręką i rozwalił model. Spojrzał na Kowalskiego i powiedział:
    -Julian? Syna? Przecież on jest kompletnie nieodpowiedzialny. I jeszcze na dodatek zniszczyłem model. Dwie godziny sklejania poszło na marne- mówił Skipper
    -A jednak. Przyszedł do mieszkania Juliana wczoraj. Wręczył Maurice’owi teczkę, w której był akt urodzenia chłopaka, z którego wynikało, że Julian jest jego ojcem- powiedział Kowalski, a następnie streścił Skipperowi, to, co powiedział mu Maurice.
    -A, to ci numer, chłopak uwielbia buty Juliana, a ten się wkurza- zaśmiał się Skipper
    -Tak, dokładnie- potwierdził Kowalski
    Nagle usłyszeli jak otwierają się drzwi. Skipper i Kowalski poszli zobaczyć, kto przyszedł. Okazało się, że to Szeregowy i Mort. Skipper spojrzał na nich i powiedział:
    - Szeregowy, co to ma być? Porwałeś dzieciaka? To nie legalne
    -Nie, szefie, to syn Juliana- odpowiedział Kowalski
    -To, dlaczego Szeregowy, go tutaj przyprowadził?- Spytał Skipper
    -W klubie zobaczył wszystko, co mógł zobaczyć. A obiecałem mu pokazać, jak mieszkają żołnierze
    -odpowiedział Szeregowy
    Mort biegał po mieszkaniu zupełnie jak wtedy, gdy pierwszy raz zobaczył mieszkanie Juliana
    -O, jaki wielki nóż- zawołał Mort na widok maczety
    -Zostaw!!!- Krzyknął Rico
    -O, jaki fajny długi pistolet z ostrzem- zawołał Mort na widok pistoletu maszynowego Suomi z bagnetem, będący pamiątką Skippera po dziadku. Skipper powiedział
    -Chłopaku, to jest pistolet maszynowy Suomi z bagnetem, lepiej to zostaw
    - Mort to jest mój dowódca, Skipper McKenzie- przedstawił Skippera Szeregowy
    -A, ten nerwus?- Wskazał na Rico
    -A, to jest Rico- odpowiedział mu Szeregowy
    -Jaki fajny piesek- powiedział na widok PJ
    -To Private Junior, w skrócie PJ, jest mój i jest psem tropiącym- oznajmił Szeregowy
    -Żartujesz przecież to York- powiedział uradowany Mort
    -Może jednak chłopak nie jest aż tak głupi- powiedział Skipper. Za chwilę jednak zobaczył jak Mort wyciągnął z kieszeni jakiś sznurek i zaczął machać przed PJ-em. Skipper skomentował to:
    -A, jednak nie. Chyba jest tak głupi jak Julian. To musi być jego syn
    Za chwilę jednak Mort znudził się zabawą z psem i podszedł do grającego na konsoli Rico i odezwał się do niego:
    -Wow, PlayStation 4, dasz trochę pograć?
    -Nie, to moje- odparł Rico
    -Och, Rico daj mu pograć- poprosił go Szeregowy
    -Ale, to moje- odparł Rico
    - Rico, na litość Boską daj dzieciakowi trochę pograć- zażądał Skipper
    -No, dobra. Masz godzinę- Rico oddał pada Mortowi
    -Dzięki- powiedział Mort
    -Dobra, na chwilę mamy go z głowy- powiedział Skipper
    Krótko po tym jak to powiedział ktoś zadzwonił do drzwi. Szeregowy powiedział:
    -Ja otworzę- i pobiegł do drzwi. Otworzył i ujrzał w drzwiach Marlenkę. Spytała go:
    -Można wejść?
    -Tak, proszę wejdź- powiedział Szeregowy i wpuścił ją do mieszkania
    -Słyszałam u was jakieś hałasy. Na litość Boską porwaliście dziecko. – Ostatnie słowa powiedziała na widok Morta
    -Wiecie, że to nie legalne- dodała po chwili
    -Spokojnie, Marlenko. On mieszka w tym budynku, pod ósemką- uspokoił ją Skipper
    -To znaczy, że Julian porwał dzieciaka? Zawiadomiliście już policję?- Dopytywała się dalej Marlenka
    -Skądże. To jego syn- wyjaśnił Kowalski
    -Że, co? To on ma syna? Przecież on jest totalnie nieodpowiedzialny- stwierdziła Marlenka
    Mort włączył pauzę w grze, wstał, poprawił swoje spodnie i spytał Szeregowego:
    -Gdzie tu toaleta?
    -Tam- wskazał mu Szeregowy
    Mort poszedł we wskazane miejsce, po chwili wrócił i patrząc się na swoje spodnie, powiedział:
    -Te spodnie dobrze leżą na moim tyłeczku
    Marlenka spojrzała na Pingwiny i skomentowała to tak:
    -O.K. Zmieniłam zdanie to jest syn Juliana
    Mort posiedział w mieszkaniu chłopaków jeszcze trochę i poszedł do domu. Reszta dnia przebiegła w miarę spokojnie.
    ***
    Rankiem następnego dnia Szeregowy wstał najwcześniej. Postanowił wyprowadzić PJ-a na spacer. Nie ubrał się zbyt elegancko w tym celu. Korytarzu spotkał dwóch sąsiadów, Masona i Phila, którzy akurat wracali z piekarni. Szeregowy przywitał się z nimi:
    -Cześć Mason, cześć Phil
    -O, cześć Szeregowy- odpowiedział Mason
    -Phil też cię wita
    - przetłumaczył migi Phila Mason. Phil był niemową. Podobnie jak Szeregowy, obaj pochodzili z Anglii. Obaj byli w wieku około trzydziestu lat, obaj raczej średniego wzrostu, niżsi od Szeregowego, Phil trochę wyższy od Masona. Phil i Mason znali się od dzieciństwa, Mason nauczył się migowego by móc zrozumieć niemego przyjaciela. Teraz był jego tłumaczem. Obaj pracują w gazecie, Mason w dziale kulturalnym, a Phil w sportowym. Szeregowy i jego przyjaciele z oddziału poznali ich na drugi dzień po przeprowadzce. Szeregowy spotkał ich na klatce i zauważył u Phila szalik Chelsea Londyn, klubu piłkarskiego, któremu także Szeregowy kibicował. Od razu się zaprzyjaźnili.
    -Widzę, że kupiliście sobie już śniadanie- powiedział do sąsiadów
    -Tak, uwielbiam pieczywo z tej piekarni za rogiem- oznajmił Mason
    -Dobra chłopaki, może później pogadamy jak wyprowadzę PJ-a- powiedział Szeregowy
    Phil zaczął coś migać. Szeregowy zapytał:
    -Co on mówi?
    -Pyta cię, czy pamiętasz o jutrzejszym meczu- przetłumaczył Mason
    -Oczywiście, że pamiętam. Widzimy się jutro na meczu?- Upewniał się Szeregowy
    Mason spojrzał na Phila, ten coś zamigał, Mason odpowiedział Szeregowemu:
    -Oczywiście, że tak. Przynieś popcorn, my mamy piwo
    -Super, do jutra
    - pożegnał ich Szeregowy i wyszedł z budynku. Spacerował powoli po osiedlu. Było dość ciepło jak na tą porę roku. Nagle usłyszał nieznajomy, męski głos:
    -Szeregowy Charles Alexander Williams III?
    -Tak, a kto pyta?- Zwrócił się do nieznajomego. Odwrócił się i zobaczył tajemniczego mężczyznę w garniturze i okularach. W jednej ręce trzymał aktówkę, a w drugiej kubek z kawą od Starbucksa.
    -To nieistotne. Pracuję w Departamencie Obrony USA. Sprawa, którą chciałbym przedstawić jest dość kontrowersyjna.-Odpowiedział nieznajomy
    -A, o co chodzi? Chyba nie o moją wizę?- Dopytywał Szeregowy
    -Nie, nie jestem z Urzędu Imigracyjnego. Chodzi o pana dowódcę, Skippera McKenziego. Mamy pewne podejrzenia wobec niego. Podejrzewamy go o to, że mógł złamać prawo. Nie mamy jednak, co do tego pewności. Dlatego potrzebna nam pomoc od kogoś, kto jest blisko Skippera McKenziego. Jak choćby pana.
    -To znaczy, że mam donosić na szefa?- Spytał Szeregowy
    -Chodzi tylko o trochę informacji, panie Williams- zapewniał nieznajomy
    -Nie, nie mogę to nietyczne donosić na swego dowódcę- odpowiedział Szeregowy
    -A czy bardziej nietyczne nie jest bycie biernym, gdy dowódca łamie prawo. Poza tym, jeśli będzie czysty, to w porządku. Chodzi nam o weryfikacje pewnych informacji- mówił nieznajomy
    -W zasadzie powinienem spytać: skąd to pan wszystko wie?- Spytał Szeregowy
    -Nie mogę udzielić panu swego, źródło informacji, to jakby to powiedzieć…- nieznajomy był wyraźnie speszony
    -…tajne. Mówi pan prawie jak mój dowódca- stwierdził Szeregowy
    -Wiele osób tak mówi, panie Williams. Proszę się zastanowić nad ofertą współpracy- po tych słowach podał mu swoją wizytówkę. Szeregowy spojrzał na nią. Pisało na niej tylko: słowo, Sanford” i numer telefonu. Już miał go spytać coś, ale gdy podniósł głowę, nieznajomy rozpłynął się jak kamfora.
    ***
    Wracając Szeregowy zobaczył siedzącego przed blokiem Morta ze znudzoną miną, który wpatrywał się w blok naprzeciwko. Szeregowy podążył za jego wzrokiem. Przed blokiem nr 2 harcowała grupa dzieci.
    -Cześć, Mort- rzucił Szeregowy
    -Dzień dobry panie Szeregowy- odpowiedział Mort
    -Wystarczy Szeregowy., Pan Szeregowy” dziwnie brzmi- wyjaśnił Szeregowy
    -O.K.- powiedział Mort
    -Co, porabiasz?- Spytał Szeregowy
    -A, nic nudzę się-odparł Mort
    -Właśnie widzę- stwierdził Szeregowy
    -Czemu nie pobawisz się z rodzeństwem Pato?- dodał Szeregowy
    -Z kim?- Spytał Mort
    -To ta grupka dzieciaków z bloku naprzeciwko. Choć zapoznam cię z nimi- powiedział Szeregowy
    -Nie, nie trzeba- wyjąkał speszony Mort
    -Choć, choć- widząc, że Mort wpatruje się w dziewczynkę, która czytała książkę z serii ,Monster High”. Od stóp do głowy była ubrana w akcesoria Hello Kitty. Szeregowy i Mort podeszli do nich. Szeregowy zwrócił się jednego z chłopców:
    -Cześć JJ
    -Się ma Szeregowy- odpowiedział JJ
    -Co tam kombinujecie?- Spytał Szeregowy
    -Braciom Wezuwiusz nawiały fretki. Obiecali po 10 dolarów na łepka znaleźnego. Więc je szukamy- odpowiedział JJ
    -Super. Słuchaj JJ to jest Mort, Mort to jest Jeremy Jackson, znany, jako JJ, jego młodsi bracia Bradley i Samuel, oraz jego siostra bliźniaczka Ramona- przedstawił wszystkich Szeregowy
    -Cześć Mort- powiedzieli chórem chłopcy i Ramona
    -Cześć wam- odpowiedział im Mort
    -To na razie ja spadam- powiedział Szeregowy ciągnąc PJ, który przykleił się do Ramony
    -10 dolców mówisz?- Spytał Mort
    Chłopcy przytaknęli głowami.
    -Wchodzę w to- oznajmił Mort
    -Trzymaj- powiedział JJ podając Mortowi kawałek kabanosa
    -Bracia Wezuwiusz mówili, że one to uwielbiają. Normalnie nie marnowałbym kabanosa na gryzonie, ale 10 dolców piechotą nie chodzi- wyjaśnił Mortowi JJ
    -Chyba widziałem jedną- zawołał Samuel
    -Tam czmychnęła w krzaki- krzyknął Bradley
    -Łap ją- zawołał JJ
    ***

    Po spacerze Szeregowy wrócił do mieszkania. Po drodze kupił bułki na śniadanie. Wszedł do mieszkania i usłyszał głos Skippera:
    -Szeregowy, coś długo cię nie było, zazwyczaj wracasz szybciej
    -Wiem, szefie, ale miał dość dziwną rozmowę- powiedział Szeregowy
    -Jaką to rozmowę?- Spytał Skipper
    -Jakiś mężczyzna z Departamentu Obrony USA pytał o pana. Podobne toczą przeciw panu jakieś śledztwo. Próbował mnie zwerbować do współpracy, najwyraźniej chciałbym donosił na pana, dał mi swoją wizytówkę, ale nie zamierzam się zgodzić na współpracę z nim- po tych słowach Szeregowy dał Skipperowi wizytówkę. Ten spojrzał na nią i powiedział:
    -No, tak. Mam w końcu wielu wrogów. Widać, że tam w Departamencie też ich nie brakuje. Nie przejmowałbym się tym zbytnio. Pora zjeść śniadanie, młody
    -O, to się świetne składa, bo kupiłem bułki- oznajmił Szeregowy
    -To super. Kowalski! Rico! Śniadanie- zawołał Skipper
    Oddział Pingwinów zjadł śniadanie w spokoju. Szeregowemu spokoju nie dawała jedna rozmowa z tajemniczym mężczyzną z Departamentu. Coś w nim wydawało się Szeregowemu znajome. Tylko nie wiedział jeszcze, co. Ach ta psychologia!
    ***
    Marlenka siedziała w kawiarni, popijając cappuccino. Czekała na swoje przyjaciółki: Darlę, Carol i Jillian Evans. Były one piosenkarkami i tancerkami Country, mieszkały w tym samym budynku, co ona, tylko na czwartym piętrze, w mieszkaniu nr, 19. Kiedy Pingwiny się wprowadziły, siostry Evans były w trasie. Wróciły późnym wieczorem, ale wcześniej zadzwoniły do Marlenki i umówiły się na pogaduchy w kawiarni. Miała im tyle do opowiedzenia. W ten do kawiarni weszły trzy atrakcyjne, ciemnoskóre kobiety. Miały wygląd gwiazd filmowych. Od razu zauważyły Marlenkę i podeszły do jej stolika.
    -Cześć, dziewczyny- rzuciła Marlenka
    -No, cześć- odpowiedziały razem i przysiadły się do niej. Kelner podszedł natychmiast i wręczył im menu. Najwyższa z dziewcząt powiedziała:
    -Dla mnie orzechowe Cappuccino, dla sióstr Latte i Espresso
    Kelner szybko przyniósł zamówienie. Zaczęła się rozmowa;
    -Co, wydarzyło się Marlenko, gdy byłyśmy w trasie?- Spytała najwyższa z kobiet
    -Od, czego by tu zacząć Darla?- Zaczęła zastanawiać się Marlenka, zwróciła się do najwyższej z sióstr
    -Po kolei- powiedział druga z sióstr
    -No, dobrze. Mamy nowych lokatorów- odpowiedziała Marlenka
    -Powiedz, że nie mieszkają pod 20?- Powiedziała druga z sióstr
    -Co? Nie, dlaczego tak mówisz Jillian?- Zwróciła się do niej Marlenka
    -Pod 20, nie licząc Juliana, mieszkają same dziwaki- powiedziała Jillian
    -No, cóż te dziwaki nie mieszkają pod 20 tylko pod 6- stwierdziła Marlenka
    -O, wreszcie ktoś tam się wprowadził- powiedział najniższa z sióstr, która się dotychczas nie odzywała
    -Poczekaj, Carol nie usłyszałaś tego fragmentu o dziwakach- powiedziała Darla
    -Mów, Marlenko- dodała po chwili
    -No, więc ci spod szóstki to czwórka żołnierzy…-zaczęła Marlenka
    -Uuu, lubią to- stwierdziła Carol
    -A, nas też jest cztery, - powiedziała Jillian
    -Po jednego na łepka- powiedziała Carol, przybijając piątkę z siostrą
    -Uspokójcie się dziewczyny i dajcie Marlence mówić- skarciła siostry Darla
    -Dzięki, Darla. Przecież nawet ich nie widziałyście- powiedziała Marlenka
    -Ale, to żołnierze i muszą być nieźle przepakowani- stwierdziła Carol
    -Ignoruj je- zasugerowała Darla
    -A, więc. Ich oddział nazywa się Pingwiny…- mówiła dalej Darla
    -To nie jest sexy-stwierdziła Jillian
    -…Ich szef, Skipper McKenzie…
    -gdy to powiedziała rozmarzonym tonem, Darla, Carol i Jillian wymieniły porozumiewawcze spojrzenia, czego Marlenka nie zauważyła
    -…jest z nich najwyższy, nieco siwy na skroniach, chyba dobiega 40, jest strasznie władczy i trochę paranoiczny, ale myślę, że w głębi duszy to miły facet, jest Kowalski, nie znosi swoich imion, jest naukowcem…
    -Tak jak twój brat- powiedziała Carol
    -…Mój brat jest bardziej wyłączony, Kowalski jest brunetem, w okularach, całkiem przystojny, jest też Rico umięśniony, szalony Latynos…
    -Wow- zawołały Carol i Jillian, za co zarobiły karcące spojrzenie od Darli
    -…Rico jest strasznym milczkiem i trudno i cokolwiek o nim powiedzieć, no i Charles, ale wszyscy mówią mu Szeregowy. Sympatyczny angielski, blond o uroku chłopca z sąsiedztwa. Najbardziej wygadany z nich. Trzyma z tym dziwakiem Julianem. A Kowalski z kumplował się z Maurice’m.
    -A, Skipper chyba z tobą- powiedziały Carol i Jillian
    -Zaraz, że co? Co wy tu insynuujecie?
    -Myślę, że dziewczyny mają rację. Ty i Skipper, jest coś na rzeczy-mówiła Darla
    -Hi hi…Chyba sobie jaja robisz, między mną a Skipperem NIC NIE MA. Przejdźmy do newsu numer 2- zmieniła temat Marlenka
    Darla, Carol i Jillian wymieniły porozumiewawcze spojrzenia
    -Ktoś tu próbuje zmienić temat- mruknęła pod nosem Darla
    -Julian ma syna- oznajmiła Marlenka
    -Co?!!-Krzyknęły wszystkie trzy razem
    -Tak, nazywa się Mort, Julian o nim nie wiedział i chyba dalej do niego to nie dociera- oznajmiła Marlenka
    -Przecież on nie nadaje się na ojca- stwierdziła Darla
    -Mnie to mówisz, powiedz lepiej, co ma zrobić biedny Maurice. No, bo wiesz Julian sam jest jak dziecko, tak, więc Maurice musiał się opiekować do tej pory jednym dzieckiem, a teraz ma dwójkę- kontynuowała Marlenka
    -Biedny Maurice- powiedziały chórem dziewczyny
    Cała czwórka dalej plotkując, dopiła kawę, Darla i jej siostry wróciły do domu się rozpakować, a Marlenka wróciła do klubu fitness na wieczorne zajęcia, które wzięła w zastępstwie za chorą koleżankę.

    ***
    Po śniadaniu oddział Pingwinów wyszedł pobiegać do Central Parku. Kiedy się rozgrzewali Skipper mówił do swoich podwładnych:
    -Obmyśliłem nowy plan treningowy. Zwiększy naszą skuteczność bojową. Przyda się zwłaszcza, gdy będziemy kogoś ścigać…
    -Szefie…- wtrącił Szeregowy
    - Szeregowy mówiłem, żeby nie przerywać dowódcy, gdy wygłasza mowę. No dobrze mów, o, co chodzi- powiedział Skipper
    -Nie, o co, ale, o kogo. To ten mężczyzna, o którym panu mówiłem przed śniadaniem- Szeregowy pokazał na ów tajemniczego gościa
    Wszyscy odwrócili się w stronę wskazaną przez Szeregowego. Kowalski powiedział:
    -Zaraz, ten gość odwiedził i mnie
    -Też dał ci wizytówkę i chciałbyś donosił na szefa?- Spytał Szeregowy
    -Tak, wziąłem wizytówkę i powiedziałem, że się zastanowię. A później powiedziałem o wszystkim szefowi. Widzę, że nie poddaje się i próbował zwerbować też i ciebie- stwierdził Kowalski
    -Mnie też- powiedział Rico.
    -Nic nie mówiłeś wcześniej- stwierdził Szeregowy
    -Odmówiłem mu- odparł Rico
    -Czy ktoś wie, co tu jest grane?- Spytał Kowalski
    -Ja odpowiem na wasze pytania. Otóż przechodziliście test lojalności. Wszyscy zdaliście- powiedział Skipper z dumą w głosie
    -Co takiego?- Powiedzieli zdziwieni Kowalski, Rico i Szeregowy
    -Otóż postanowiłem sprawdzić waszą reakcję, na to jak zareagujecie, gdy ktoś przyjdzie do was i będzie chciał, żebyście mu donosili na mnie. Motywacją do współpracy miałaby być niepotwierdzona informacja, że złamałem prawo. Na szczęście żaden z was nie dał się podpuścić- wyłożył Skipper
    -Nie ufa, nam pan?- Spytał Szeregowy z smutkiem w głosie
    -Teraz ufam. Byliście gotowi pójść do więzienia, żeby mnie chronić- powiedział z dumą w głosie Skipper
    -To wciąż nie wyjaśnia, kim jest on?- Kowalski wskazał na tajemniczego mężczyznę
    -Przedstaw im się - Skipper zwrócił się do ów mężczyzny
    -Nazywam się Sanford Liam McKenzie i jestem starszym bratem Skippera- powiedział mężczyzna
    -Wiedziałem, że jest w panu coś znajomego- powiedział Szeregowy
    -Pracuje pan, chociaż w Departamencie Obrony USA?- Spytał Kowalski
    -Oczywiście. Jestem tam dyrektorem jednego z wydziałów.- Odpowiedział Sanford
    -Ale numer- skwitował lakonicznie Rico
    -No, cóż nie będę wam już przeszkadzał. Widzę, że mieliście zamiar trenować- powiedział Sanford
    -Pozdrów Lizzy, Michaela i Charlotte- powiedział Skipper
    -Na pewno pozdrowię- zapewnił brata Sanford
    ***
    Gdzieś w nieznanym nikomu miejscu stał strzeżony przez uzbrojonych strażników budynek. Wewnątrz było wiele pomieszczeń. W jednym z nich stała sala pełna komputerów. Na środku sali stał ogromny ekran. Jeden z hakerów, zwrócił się do kolegi:
    -Powiadom szefa, że hakowałem satelitę CIA i namierzyłem lokalizację jego największych wrogów
    Mężczyzna, czym prędzej wstał z krzesła i wybiegł z pomieszczenia. Po chwili wrócił, a wraz z nim przyjechał mężczyzna na czarno-srebrnym Segway’u x2 Turf. Był po czterdziestce, był łysy, a zamiast lewego oka miał metalową wstawkę, w której świeciło się czerwone światełko. W jego wyglądzie było coś niepokojącego, groźnego. Podjechał do hakera i przemówił, niskim, monotonnym głosem:
    -Mam nadzieje, że to ważne. O co chodzi?
    -Szefie, namierzyliśmy lokalizację pana największych wrogów, oddziału Pingwinów- odpowiedział haker
    -Masz na myśli Skippera, Kowalskiego, Rico i Szeregowego?-Spytał mężczyzna na Segway’u
    -Tych samych szefie- odparł haker
    -Co robić- dodał po chwili
    -Na razie nic. Obserwujemy ich- odpowiedział mężczyzna na Segway’u, po czym odwrócił się i zaczął odjeżdżać. Haker zwrócił się jeszcze do niego:
    -Robi się, doktorze Bulgot.

    Kowalski, opcje!
    Kowalski, opcje!


    Liczba postów : 924
    Reputacja : 2
    Join date : 16/04/2016
    Age : 23
    Skąd : Polska xD

    Opowiadania humanizacja PzM Empty Re: Opowiadania humanizacja PzM

    Pisanie by Kowalski, opcje! Czw Paź 27, 2016 11:56 am

    Czytałam już wcześniej, ale dopiero teraz mogę napisać, że to jest jeszcze lepsze od poprzedniego.
    Szczególnie ciekawią mnie intrygi Bulgota i wątek z tym, że Mort jest synem Juliana.
    Ciekawa jestem czy to się rozwinie...

      Obecny czas to Sro Maj 15, 2024 12:51 pm