Pingwiny z Madagaskaru Polska

Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Polskie forum fanów serialu ,,Pingwiny z Madagaskaru - dołącz do naszej społeczności już dziś!


4 posters

    Z pamiętnika Kowalskiego

    Kowalski, opcje!
    Kowalski, opcje!


    Liczba postów : 924
    Reputacja : 2
    Join date : 16/04/2016
    Age : 23
    Skąd : Polska xD

    Z pamiętnika Kowalskiego Empty Z pamiętnika Kowalskiego

    Pisanie by Kowalski, opcje! Pon Kwi 18, 2016 6:28 pm

    SS chciał artystycznie, będzie artystycznie. study

    W poniedziałek były zawody sportowe, w których braliśmy udział. Piłka nożna. Niby szło nam świetnie, ale pod koniec wszystko zaczęło się psuć. Kopnąłem piłkę w stronę bramki przeciwnej drużyny, niestety została przejęta i chyba nikt nie wiedział jak to się stało, ale chwilę później usłyszeliśmy metaliczny stuk. Zerknąłem na tablicę elektroniczna, a zaraz potem przeniosłem wzrok na Szefa. Obronił, ale tak nieszczęśliwie, że piłka z impetem uderzyła go w brzuch, Szef próbując uniknąć uderzenia prosto w dziób odchylił głowę, ale zrobił to gwałtownie i z całej siły trzasnął w słupek od bramki. Piłka wyleciała mu ze skrzydeł. "Wszystko gra?" spytałem, łapiąc go za skrzydło, żeby się czasem nie przewrócił. Widać było, że ma zawroty głowy. Szef przycisnął skrzydło do pulsującej skroni. "Będę żył. Najważniejszy teraz jest mecz." odpowiedział mi i odesłał na moją pozycję, ale szło nam... jemu coraz gorzej. Widać było, że coś jest nie tak, ja nawet podejrzewałem wstrząs mózgu. I podejrzenie się potwierdziło, bo w pewnym momencie Szef rzucił się w bok i zwymiotował. W tym czasie piłka wpadła do bramki. Obejrzał się na bramkę, potem na nas. Z pierwszego miejsca spadliśmy na drugie, potem na trzecie. Cudem zakwalifikowaliśmy się do następnego etapu zawodów. Potem okazało się, że oprócz wstrząsu mózgu Szef ma zerwany staw skokowy. I w następnych zawodach już z nami nie zagra, bo ma prawą nogę w ortezie, sześć tygodni spędzi kuśtykając o kuli, a o sporcie może zapomnieć przez najbliższe cztery miesiące. Humor też ma marny, nie może zrobić podstawowej rzeczy, nie może wdrapać się na krzesło, na kanapę czy na łóżko, ale to akurat nic. Szef najbardziej przeżywa to, że nawet z toalety nie może sam skorzystać. To, że bez przerwy ktoś musi koło niego być, pomagać mu, strasznie go denerwuje, a chociaż my wszyscy chcemy dla niego jak najlepiej to większość tego jego gniewu skupia się na nas. Dziś oberwało mi się za otworzenie Szefowi drzwi i przepuszczenie go przodem. Teraz leży wściekły na kanapie w salonie i przerzuca kanały w telewizji, szukając czegoś co nadawałoby się do obejrzenia. Strasznie mu współczuję.

    Wczoraj ledwie zamknąłem klapkę laptopa, usłyszałem podejrzane dźwięki z salonu, więc cichutko zsunąłem się z krzesła i podreptałem do pokoju obok. Szef leżał na kanapie z dziobem wciśniętym w poduszkę i pochlipywał cichutko. "Szefie...?" odezwałem się niepewnie. "Aż tak Szefa boli?" niechcący chyba palnąłem głupotę, bo szef zerwał się z kanapy z krzykiem. "Zamknij się, słyszysz?!" cofnąłem się o krok. "A właśnie, że nie boli! Bez przerwy słyszę tylko to jedno zdanie, mam już dosyć! Was wszystkich!". Spuściłem wzrok zawstydzony. Nie chciałem go urazić, nie wiedziałem. Szef szlochał jeszcze chwilę, ale potem zapadła niezręczna cisza. "Przepraszam..." usłyszałem i podniosłem głowę. "Nie chciałem krzyczeć, po prostu strasznie mnie wszystko denerwuje." usiadłem obok na kanapie, a po krótkim namyśle przysunąłem się bliżej do przywódcy. "Wy nie wiecie jak to jest nie móc nic zrobić samemu." "Ja wiem." odpowiedziałem i zaraz poczułem na sobie wzrok przywódcy. "Szef nie pamięta jak rok temu w wakacje chodziłem z nogą w gipsie?" Nie odpowiedział. Chyba rzeczywiście zapomniał. "Wiesz co mnie najbardziej w tym wszystkim denerwuje? To, że bez przerwy traktujecie mnie jak dziecko. Bez przerwy pytacie tylko czy czegoś mi nie podać, nie przynieść, a Kasia dodatkowo czy nie zanieść mnie na górę." Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Myśmy chcieli tylko pomóc, ale jak widać nie za bardzo nam wyszło. Okazało się, że to co my braliśmy za dobre chęci dla Szefa było tylko powodem do zdenerwowania i najchętniej by nas pewnie wszystkich powybijał gdyby mógł. Ona się tylko martwiła. "Chodźmy do mnie." poprosił Szef, zsuwając się z kanapy. Z wahaniem, ale jednak poszedłem za nim. "Proszę mi wybaczyć pytanie, ale czy Szef na pewno da radę wejść sam na górę?" odezwałam się. Mój przywódca kiwnął głową. "Tak." odpowiedział i ściskając w jednym skrzydle kulę, drugim przytrzymując się poręczy wszedł po schodach na poddasze. Doskonale dawał sonie radę. W pokoju siedliśmy oboje na jego łóżku i przegadaliśmy cały wieczór. A na obiad Kasia przyniosła pizzę, chcąc wynagrodzić Szefowi te ostatnie dni.

    Miesiąc później;
    Od wczoraj leżę w domu, w łóżku, z grypą i z Szefem, bo on jako jedyny dotrzymuje mi teraz towarzystwa. Tak jest, rozchorowałem się. I to na tydzień (niecały) przed egzaminami. Po prostu mistrzostwo świata. Wczoraj czułem się okropnie już podczas drogi do szkoły i właściwie tylko wlokłem się za Kasią, uwieszony na jej ręce. Po pierwszej lekcji musiała mnie odprowadzić do domu. Nie rozumiałem co mówił nauczyciel na lekcji, głowa opadała mi na ławkę, coś potwornego. Właściwie to Kasia mnie zaniosła, aniżeli odprowadziła, bo nie byłem w stanie ustać na nogach. Położyła mnie do łóżka, zrobiła herbaty i otuliła troskliwie kołdrą. "Nie mogę opuszczać szkoły..." odezwałem się słabo. "Zaraz egzaminy." dodałem, przewracając się na bok. "Egzaminami to ty się nic nie przejmuj." odpowiedziała mi. "Umiesz wystarczająco dużo, a nawet więcej." poczekała aż usnę, a potem popędziła z powrotem na lekcje. Do południa tylko leżałem na poduszce, nie mając siły się ruszyć, potem wziąłem pierwszą z brzegu książkę i czytałem. Po południu przyszedł do mnie pan Frankowski. Spytał jak się czuję, opowiedział co działo się w szkole i zostawił dla mnie kawałek ciasta, którego chwilowo nie byłem w stanie zjeść. W moim brzuszku zniknęło dopiero wieczorem. Potwornie chciało mi się pić i przez jakiś czas tylko kursowałem pomiędzy kuchnią, a łazienką. Wieczorem przysiadł się do mnie Szef. Ostatnio chodzi okropnie zły, bo na dworze zrobiło się cieplej i też by chciał pobiegać za piłką, a niekończąca się rehabilitacja i ciągłe wizyty u lekarza okropnie męczą, więc rzadko go z chłopakami widujemy. Jeśli nie jest akurat z Kasią w przychodni, to siedzi u siebie w pokoju i albo śpi, albo pochłania jeden komiks za drugim. Dzisiaj też zostałem w domu i wreszcie mogliśmy z Szefem trochę porozmawiać. Akurat kiedy wszedłem do salonu, to leżał na podłodze i przeglądał kanały w telewizji. Wymościłem sobie na kanapie wygodne gniazdko, tak żeby też móc coś obejrzeć i miło spędziliśmy razem czas. Obejrzeliśmy film o kosmosie i program typu "Trudne Sprawy" cały czas wymieniając zabawne uwagi i komentarze. Potem oboje zajęliśmy się czytaniem. Ja aktualnie pochłaniam "Kroniki Archeo".

    Proszę krytykować, komentować, wyrażać swoje opinie, może coś wa się nie podoba, jakieś propozycje co można zmienić w narracji, opisach itd.
    Uwaga, będzie spam. Główne opowiadanie, które piszę nosi tytuł "Moje Pingwiny" i ma już 361 rozdziałów. Oprócz tego były dwa prequele, głównie o przyszłości Skippera, seria "Niedoszli Samobójcy", również o Pingwinach no i pamiętnik Kowcia. Zapraszam na bloga.
    SS
    SS
    Admin


    Liczba postów : 168
    Reputacja : 0
    Join date : 15/04/2016
    Age : 26

    Z pamiętnika Kowalskiego Empty Re: Z pamiętnika Kowalskiego

    Pisanie by SS Pon Kwi 18, 2016 8:32 pm

    Poczytam na spokojnie jutro, dziś mam tylko małą sugestię - umieszczanie dłuższych historii w dokumentach Google lub na blogach i podawanie linków Wink

    ___

    Kowalski, opcje! napisał:...ma już 361 rozdziałów...
    u wot m9
    QWERTA
    QWERTA


    Liczba postów : 19
    Reputacja : 0
    Join date : 15/04/2016
    Age : 22
    Skąd : Mordor

    Z pamiętnika Kowalskiego Empty Re: Z pamiętnika Kowalskiego

    Pisanie by QWERTA Sro Kwi 20, 2016 12:11 am

    A więc od początku... Wink

    Piszesz w przyjemnym stylu, który według mnie bardzo pasuje do narracji ze strony Kowalskiego. Zawsze wobrażałam go sobie jako postać nieco zdziecinniałą - nie ujmując mu geniuszu! - a przynajmniej taką, która potrzebuje opieki ze strony przyjaciół. Całość czyta się szybko i przyjemnie.

    Jednakowoż boli mnie trochę nagromadzenie w tekście czasowników. Popatrz sama, opisujesz uczucia poprzez akcję - w każdym zdaniu  się coś dzieje, każde słowo jest już kolejnym ruchem. Zwolnij! Spróbuj wdać się bardziej nie w realacjonowanie sytuacji, lecz zapis pamiętnikarski, którego jedną z cech jest wszakże nacechowanie emocjonalne tekstu Wink Wtedy Twoje opowiadanie będzie bardziej plastyczne.

    Proszę państwa, mamy tu również OCtkę! Twór zarówno czasami genialny, jak i w najcięższych przypadkach rakotwórczy... Mary Sue czy nie Mary Sue? Chętnie poznałabym jakąś historię Kasi, aby móc wyrobić sobie o niej opinię Smile  

    W oczy razi mnie tutaj nieco niekanonicznie poprowadzona postać Skippera, ale nie chcę wyciągać pochopnych wniosków ani oceniać Twojej twórczości na podstawie jednego fragmentu. Zakładam, że to tylko jego pojedyncza chwila słabości Wink

    Reasumując - czekam na więcej! Widać, że masz pewien potencjał, pisz dalej!
    Kowalski, opcje!
    Kowalski, opcje!


    Liczba postów : 924
    Reputacja : 2
    Join date : 16/04/2016
    Age : 23
    Skąd : Polska xD

    Z pamiętnika Kowalskiego Empty Re: Z pamiętnika Kowalskiego

    Pisanie by Kowalski, opcje! Sro Kwi 20, 2016 2:31 pm

    Tak SS, 361 rozdziałów.
    Qwerto; tą OCtką jestem ja. Mieszkają ze mną, ja je karmię, ubieram, kocham jak własne.
    We wszystkich moich opowiadaniach będziesz mieć Kowalskiego w typie wrażliwca i to jeszcze do tego nieśmiałego.
    Bo to taki wstydzioch co się boi przyznawać do kłopotów...
    Postaram się zwolnić. I wytłumacz mi tego Skippera, bo nie rozumiem trochę.
    Kowalski, opcje!
    Kowalski, opcje!


    Liczba postów : 924
    Reputacja : 2
    Join date : 16/04/2016
    Age : 23
    Skąd : Polska xD

    Z pamiętnika Kowalskiego Empty Re: Z pamiętnika Kowalskiego

    Pisanie by Kowalski, opcje! Nie Kwi 24, 2016 3:22 pm

    Wpis z dwudziestego pierwszego kwietnia;
    Wreszcie koniec tego ciągłego stresu, sprawdzania czy na pewno wzięło się długopis, a jeśli się wzięło to czy na pewno czarny. Wreszcie koniec martwienia się, czy na pewno umie się wystarczająco. Można odpocząć i oddać się innym rzeczom, na które wcześniej nie miało się czasu. Na przykład czytaniu zaległych książek. W poniedziałek pisaliśmy historię i WOS. Do domu wracałem w okropnym humorze i z grobową miną. W Polsce mieszkam dopiero trzy lata, więc z tutejszą historią jestem na bakier. Do tej pory uczyłem się historii Stanów Zjednoczonych. Z WOS-em poszło mi odrobinkę lepiej, bo Polska władza jest bardzo podobna do tej Amerykańskiej. Z językiem polskim też sobie poradziłem. Umiem złożyć słowa w zadowalającą całość to i charakterystykę napisałem. Nie było to aż takie trudne. Drugiego dnia pisaliśmy przedmioty przyrodnicze i matematykę, a to mam przecież "w małym paluszku". Mimo to zaczęły się problemy i to zaraz na przyrodniczych. Musiałem wyjść do toalety. W akcie głupoty nie załatwiłem tego przed testem. Dlaczego ja jestem takim idiotę? Trzeba było słuchać Kasi. Wziąłem głęboki wdech, tłumacząc sobie, że wytrzymam, ale kwadrans później już nie byłem tego taki pewien. Podrygiwałem nerwowo na krześle, w ogóle nie mogłem skupić się na pisanym teście. Skrzydło powędrowało w stronę podbrzusza, naprawdę musiałem do łazienki. Spojrzałem nieśmiało na komisję, a ponieważ siedział w niej pan Janusz, podniosłem skrzydło. Pan Frankowski wstał z miejsca, podszedł do mnie i uśmiechnął się. "Skończyłeś?" zagadnął. Pokręciłem głową. "Ja muszę wyjść." odezwałem się. "Mi się strasznie chce do toalety, ja nie napiszę egzaminu z pełnym pęcherzem." wypaliłem. "Chodź." pan Janusz, wzięła mnie za skrzydło i odprowadził do ubikacji. W sumie to jemu chyba nie wolno tego robić, ale co tam. Nikomu przecież nie powiem. Powiem szczerze, że ogromnie mi ulżyło i zadania nie wydawały się już takie trudne. Matematyka była jeszcze łatwiejsza. Wczoraj był angielski, ale dla mnie to przecież pestka. Nawet Szef by napisał test z angielskiego. Nic nie sugeruję, broń Boże (jak on przeczyta to zdanie, to mogę się żegnać z życiem).
    Alex McPenguin
    Alex McPenguin


    Liczba postów : 850
    Reputacja : 3
    Join date : 15/04/2016
    Age : 23
    Skąd : Kansas

    Z pamiętnika Kowalskiego Empty Re: Z pamiętnika Kowalskiego

    Pisanie by Alex McPenguin Pon Maj 02, 2016 2:35 pm

    QWERTA napisał: Piszesz w przyjemnym stylu, który według mnie bardzo pasuje do narracji ze strony Kowalskiego.
    - zgadzam się.
    Piszesz naprawdę świetnie!
    Muszę w końcu zabrać się za czytanie notek z bloga...
    Ale wielki szacunek, że udało ci się napisać aż 361 rozdziałów o.O
    Kiedy ja się za to zabiorę i wszystko przeczytam xD
    Ile lat już prowadzisz bloga? Wink
    Kowalski, opcje!
    Kowalski, opcje!


    Liczba postów : 924
    Reputacja : 2
    Join date : 16/04/2016
    Age : 23
    Skąd : Polska xD

    Z pamiętnika Kowalskiego Empty Re: Z pamiętnika Kowalskiego

    Pisanie by Kowalski, opcje! Pon Maj 02, 2016 6:16 pm

    zapomniany wpis z dwudziestego szóstego kwietnia;
    Dzień dobry. Ja po nocy spędzonej poza domem i po przegranym meczu, ale żeby coś tutaj napisać, siłę jeszcze mam. Ostatnie popołudnie i noc spędziłem u mojego historyka. Kasia... właściwie do tej pory nie dowiedziałem się gdzie jechała, po co i dlaczego nie mogłem jechać z nią, pan Frankowski miał konferencję we Wrocławiu (konferencja, akurat, pewnie pojechał do cioci Joli), a sam w domu też nie mogłem zostać. Szczerą chęć zajęcia się mną, wyraził historyk, więc po lekcjach, pojechałem z nim autobusem do niego, do domu. Naprawdę wolałbym nocować u wujka, ale cóż ja mam do powiedzenia? No właśnie, nic. Miałem przy sobie kocyk i książkę do czytania, ale i tak całą drogę gorączkowo ściskałem w skrzydłach pasek od torby. No, może z wyjątkiem czasu kiedy z zaciekawieniem wyglądałem przez okno. W tej części Warszawy jeszcze nie byłem. Z ciekawością rozglądałem się też po domu nauczyciela, a zaraz w drzwiach przywitała mnie piękna perska kotka Fiona, a chwilę potem także żona historyka. Dziwne, nigdy nie widziałem u niego obrączki. "Cześć." odezwała się. "Maria." przedstawiła się, wyciągając do mnie dłoń. Uścisnąłem ją z wahaniem. "Kowalski." przedstawiłem się, czując, że coraz bardziej się denerwuję i wstydzę. "Chodź, pokażę ci, gdzie będziesz dzisiaj spać." powiedziała. Obejrzałem się na nauczyciela. Kiwnął głową zachęcająco, więc podreptałem korytarzem za panią Marią. Pokój był malutki i dla dorosłego może i ciasny, ale przytulny. Położyłem swoje rzeczy na wersalce. Mogłem chwilę odpocząć przed obiadem, o czym zostałem poinformowany. Na obiad było pyszne pieczone mięsko, frytki i surówka. Powoli robiłem się coraz śmielszy, poprosiłem nawet o dokładkę. No i wstyd się przyznać, ale podkarmiłem trochę pod stołem Fionę. Chyba mnie polubiła. Na sok nie miałem ochoty, musiałem, pójść do toalety, ale przez grzeczność upiłem kilka łyków. Potem wróciłem do pokoju. Do wieczora zajmowałem się sobą, nie chcąc przeszkadzać domownikom, ani nie robić kłopotu, ale pełny pęcherz dokuczał mi coraz bardziej. Wreszcie zebrałem się na odwagę i zajrzałem do pokoju, w którym siedział nauczyciel. "Proszę pana..." odezwałem się. "Mogę skorzystać z ubikacji?" spytałem, podkulając nogę. "No, to przecież oczywiste." odpowiedział mi. "A... gdzie...?" historyk wstał z miejsca i otworzył mi drzwi do łazienki. Podziękowałem i jak tylko mogłem najszybciej, ale bez wzbudzania podejrzeń, zabarykadowałem się w toalecie. Skarciłem się w myślach, że tak długo z tym czekałem. To przecież normalna, ludzka rzecz. "Kowalski, chcesz coś do picia?" zagadnęła mnie pani Maria. Pokiwałem głową. "Wodę, sok, czy zrobić ci herbatę?" "Poproszę herbatę." zdecydowałem. Dobra była, malinowo-miętowa. Potem dostałem świeżą pościel - mogłem dać Fionie kolację - i położyłem się do łóżka. Długo nie mogłem zasnąć, leżałem tylko na wznak, a po policzkach płynęły mi łzy. Wtuliłem dziób w kocyk. Chciałem, żeby Kasia mnie przytuliła. Zastanawiałem się, czy jej też jest tak smutno. W końcu jakoś udało mi się zasnąć i spałem mocno aż do rana. Rano obudził mnie pan historyk. Dostałem kanapkę z miodem i filiżankę kakao i pojechaliśmy do szkoły. Mojej radości nie da się opisać. Graliśmy z chłopakami na półfinałach w piłkę nożną, ale bez Szefa to już nie to. Zajęliśmy ostatnie miejsce. Szef twierdzi, że to spisek partii rządzącej.

    Ile bloga prowadzę? Będzie trzy lata i pół. Jakoś tak, bo trzeciego lutego minęły trzy równiutko.
    Kowalski, opcje!
    Kowalski, opcje!


    Liczba postów : 924
    Reputacja : 2
    Join date : 16/04/2016
    Age : 23
    Skąd : Polska xD

    Z pamiętnika Kowalskiego Empty Re: Z pamiętnika Kowalskiego

    Pisanie by Kowalski, opcje! Pon Maj 16, 2016 8:09 pm

    Wpis ze wczoraj (15 marca)

    Byłem z panem Januszem na wczorajszej Nocy Muzeów. Czekałem na to cały rok, odkąd tylko wróciliśmy z poprzedniej. Pan Frankowski miał przyjść po mnie około czwartej po południu, potem miałem u niego nocować. Nie wiadomo było przecież o której wrócimy. Miałem cichą nadzieję, że może w tym roku uda nam się oblecieć wszystkie warszawskie muzea, ale niestety, zahaczyliśmy tylko o niewielki procent. Na początku poszliśmy do muzeum Etnograficznego. Potem była wystawa "Zadziwiające technologie, edycja 2" na Mińskiej. Tutaj promowana była polska nauka i najzdolniejsi młodzi naukowcy. Podczas ekspozycji chwalili się swoimi wynalazkami, opowiadali o nich, i pokazywali jak działają w praktyce. Szkoda, że nie wiedziałem o tym wcześniej, przytachałbym coś swojego. Pan Frankowski mówił, że jeszcze nie widział żeby tak świeciły mi się oczka. Potem był wydział Architektury na Politechnice. Po pokazie wyrwaliśmy się z panem Januszem na szybką kolację do McDonalda, bo zaczynałem już być głodny, a zaraz potem przeszliśmy się do Muzeum Ewolucji. Tam było głównie o dinozaurach, ale dla mnie też się coś znalazło. Mógłbym w nieskończoność oglądać pod mikroskopem skamieniałości. Była prezentacja multimedialna o dinozaurach z pustyni Gobi i nawet jak nikt nie widział to zgarnąłem kolorowankę z dinozaurem. Wprawdzie dla dzieci, ale też lubię czasem coś pomalować. I na koniec kwintesencja tej nocy czyli Centrum Nauki Kopernik. Było jeszcze lepiej niż w zeszłym roku. Organizmy emitujące światło, zmienianie pracowni robotycznej w showroom, kosmiczni prezenterzy planetarium. Dostępne wszystkie Galerie, wystawa "Lustra", najnowsza ekspozycja "Nowy świat w ruchu", przestrzeń eksperymentalna "Majsternia", laboratoria i planetarium Niebo Kopernika. Patrzyłem w niebo przez teleskop. Widziałem Mars i pierścienie Saturna, a uśmiech nie schodził mi z dzioba. Dosłownie. W końcu jednak musieliśmy stamtąd wyjść, zwłaszcza, że zasnąłem w jednym z laboratoriów. Jak przez mgłę pamiętam jeszcze, że pan Janusz zanosił mnie do domu i kładł do łóżka.
    Alex McPenguin
    Alex McPenguin


    Liczba postów : 850
    Reputacja : 3
    Join date : 15/04/2016
    Age : 23
    Skąd : Kansas

    Z pamiętnika Kowalskiego Empty Re: Z pamiętnika Kowalskiego

    Pisanie by Alex McPenguin Wto Maj 17, 2016 7:54 pm

    Rozwala mnie imię ''Janusz''. XD
    Fajne. Wink
    Szacun, że tak notki dodajesz codziennie; masz czas, wenę i w ogóle. o.O
    Kowalski, opcje!
    Kowalski, opcje!


    Liczba postów : 924
    Reputacja : 2
    Join date : 16/04/2016
    Age : 23
    Skąd : Polska xD

    Z pamiętnika Kowalskiego Empty Re: Z pamiętnika Kowalskiego

    Pisanie by Kowalski, opcje! Czw Maj 19, 2016 4:03 pm

    Jak już pan Frankowski przyniósł mnie do domu po Nocy Muzeów to spałem jak zabity do dziesiątej. Nie budził mnie, bo w końcu do domu wróciliśmy po drugiej w nocy. Uznałem, że wypadałoby zwlec się z łóżka, zwłaszcza, że teraz, kiedy ciocia jest w ciąży, wujek ma dla mnie mniej czasu niż wcześniej. W kuchni czekały na mnie kanapki z twarożkiem i... uśmiechniętymi buźkami. Ojej... pan Janusz się postarał. Wcale nie musiał, ale niemniej miło. Uśmiechnąłem się w ramach podziękowania i zabrałem do jedzenia, zupełnie zapominając, że oczka na jednej z kanapek są zrobione z pieprzu. "Kowalski, może lepiej wyjmij sobie kulki pieprzu z tej kanapki, co?" odezwał się nauczyciel. Kiwnąłem głową i w tym samym momencie skrzywiłem się, czując, że język zaczyna mnie piec, a w dziobie wybucha pożar. Właśnie rozgryzłem kulkę pieprzu. "Mówiłem." roześmiał się pan Janusz, stawiając mi obok talerza szklankę soku. Dyskretnie wyplułem resztki pieprzu w serwetkę i w kilku łykach wypiłem sok. Potem przy wtórze śmiechu pana Janusza, wyciągnąłem z kanapki drugą kulkę. "Musimy zaraz iść do domu, prawda?" spytałem, nie bez żalu. Nauczyciel uśmiechnął się. "Nie, nie musimy. Dzwoniłem do Kasi, możesz ze mną zostać do wieczora." Z szerokim uśmiechem poderwałem się z krzesła. "Spokojnie. Dokończ śniadanie." Prawdę powiedziawszy, to nie byłem w stanie nic przełknąć, teraz, kiedy już się dowiedziałem, że mam wujka na wyłączność i to cały dzień. Byliśmy na długim, długim spacerze po mieści. Głownie to spędzaliśmy czas w Łazienkach, bo strasznie lubię karmić tam kaczki, a ostatnio wykluły się takie malutkie, żółciutkie i teraz tam pływają. Pawi niestety nie było, a szkoda, bo są piękne, chociaż, uwierzcie mi, kiedy przybierają pozę bojową to uratować się można tylko ucieczką. Po Łazienkach włóczyliśmy się dopóki nie zacząłem być głodny, a wtedy dostałem hamburgera. Pan Frankowski stwierdził, że raz na jakiś czas taki obiad mi nie zaszkodzi. No i szukaliśmy toalety, bo ja musiałem pójść, a jeszcze się zgubiliśmy. W rodzinnym mieście. Jak już wracaliśmy do domu, to jeszcze mi pan zrobił zdjęcie przy pomniku Sobieskiego. Akurat próbowałem złapać motylka.


    Ostatnio zmieniony przez Kowalski, opcje! dnia Pon Cze 06, 2016 1:35 pm, w całości zmieniany 1 raz
    Kowalski, opcje!
    Kowalski, opcje!


    Liczba postów : 924
    Reputacja : 2
    Join date : 16/04/2016
    Age : 23
    Skąd : Polska xD

    Z pamiętnika Kowalskiego Empty Re: Z pamiętnika Kowalskiego

    Pisanie by Kowalski, opcje! Pon Cze 06, 2016 1:35 pm

    Wpis z 2 czerwca
    Wczoraj rano na mnie i na chłopaków czekało królewskie śniadanie, a zaraz po nim prezenty. Mieliśmy naleśniki. I taką pyszną sałatkę. Szczerze mówiąc niewiele zjadłem, chociaż wszystko było pyszne. Najbardziej interesowało mnie co dostanę, chociaż to może niegrzeczne. W mojej paczce znalazłem książkę i ulubione cukierki. Szef i Rico dostali na spółkę zdalnie sterowany czołg, a Szeregowy, wiadomo, jednorożca do kolekcji. Ten był okrągły i puchaty. Na dokładniejsze obejrzenie prezentów nie mieliśmy zbyt dużo czasu, bo Kasia zabrała nas do wesołego miasteczka. Spędziliśmy tam cudowne przedpołudnie. Jechaliśmy z chłopakami kolejką górską. Najprawdziwszy rollercoaster. Wprawdzie pod koniec Szeregowemu zrobiło się niedobrze, ale na szczęście nie zwymiotował na żadnego z nas. W ogóle nie wymiotował, bo poprawiło mu się od razu na widok waty cukrowej. Zadziwia mnie to, doprawdy. Szef wydębił od Kasi bilet na jeszcze jedną trasę kolejką, ale pojechał już sam, bo wszyscy mieliśmy dosyć, poza tym chcieliśmy iść na zjeżdżalnię. Obiad jedliśmy w barze sushi. Rzadko tam chodzimy, bo dosyć drogo, a jedzenie najwyższej jakości, ale wczoraj był Dzień Dziecka, więc Kasia ustąpiła. Śmiem twierdzić, że sushi to najpyszniejsza potrawa świata. Najlepsze są maki z łososiem. Mmm... pycha! Potem Szeregowy zaciągnął nas na lody. Ja już byłem najedzony, ale jedną kulkę byłem w stanie zmieścić. Wieczorem wyskoczyliśmy jeszcze na basen. A do domu wróciliśmy całkowicie padnięci. Od razu po wejściu do pokoju padłem na łóżko i zasnąłem. Dzisiaj mnóstwo było atrakcji w szkole. Był zamek dmuchany, zjeżdżalnia, wata cukrowa i popcorn. Na stołówce hot-dogi, jeszcze później ognisko i do domu znowu wróciłem okrągły jak baryłka, bo musiałem oczywiście wszystkiego spróbować. Rozegraliśmy mecz siatkówki - trzecia gimnazjum na drugą i przegraliśmy z kretesem. Brałem też udział w konkursie szachowym organizowanym co roku. Przegrałem w pierwszych rozgrywkach. Pan Frankowski próbował mnie pocieszyć, dał mi nawet cukierka czekoladowego i mocno przytulił, ale ja już nie chciałem go słuchać. Było mi strasznie smutno.
    Kowalski, opcje!
    Kowalski, opcje!


    Liczba postów : 924
    Reputacja : 2
    Join date : 16/04/2016
    Age : 23
    Skąd : Polska xD

    Z pamiętnika Kowalskiego Empty Re: Z pamiętnika Kowalskiego

    Pisanie by Kowalski, opcje! Nie Cze 19, 2016 3:46 pm

    Zamiast do szkoły, pojechałem dzisiaj z panem Frankowskim na politechnikę, żeby składać papiery na studia. Na wydział inżynierii chemicznej i procesowej. Program kształcenia obejmuje zagadnienia inżynierskie dotyczące procesów chemicznego i fizycznego przetwarzania w skali przemysłowej surowców w użyteczne formy produktów rynkowych. Dodatkowo z ulotek wyczytałem, że niezbędne jest posiadanie wiedzy z matematyki, fizyki, chemii i biologii. Ale kiedy zacząłem czytać co będę musiał tam robić mina odrobinkę mi zrzedła. Nie jestem już taki pewny, czy sobie poradzę i czy w ogóle się tam dostanę. Lista przyjętych ma być wywieszona dopiero pod koniec sierpnia. Kasia o niczym nie wie, wolałem jej jeszcze nie mówić, że wybieram się na studia, zresztą jaki to będzie wstyd, jeśli się nie dostanę na uczelnię. Szef stwierdzi, że nawet do tego się nie nadaję i nie da mi żyć. Nie będę się tym chwalił. W dziekanacie dostałem mapę kampusu, żebym mógł sobie pozwiedzać i przy okazji się nie zgubić, kilka ulotek o wspomnianym wydziale i program studiów. Pan Frankowski musiał zauważyć, że coś jest ze mną nie tak, poza tym nie na darmo zdarza mu się czytać mi w myślach. Czujnie mnie obserwował, więc kiedy dziób wygiął mi się w podkówkę, a w oczach stanęły łzy od razu mnie przytulił i zapewnił, że wszystko będzie dobrze. Pokręciłem głową przecząco. Ja muszę tu studiować! Jak się nie dostanę na te studia to nigdy sobie tego nie wybaczę! Zresztą... może lepiej będzie jeśli się nie dostanę. Politechnika jest daleko od domu, musiałbym codziennie dojeżdżać, albo mieszkać w akademiku. Wcale nie widywałbym się z przyjaciółmi. Rozżaliłem się na dobre, a kiedy przedstawiłem panu Frankowskiemu moje wątpliwości, powiedział, że nie wolno mi myśleć w ten sposób, że sprawę dojazdu jakoś się załatwi i że mam się w końcu uśmiechnąć. Powiedział też, że bez problemu dostanę się na te studia. Po zwiedzeniu kampusu wpadliśmy jeszcze do restauracji na obiad, ale ja nawet na pizzę nie miałem ochoty. Żeby nie robić wujkowi przykrości wmusiłem w siebie ciastko z brzoskwiniami, ale nawet nie czułem jego smaku.

    Sponsored content


    Z pamiętnika Kowalskiego Empty Re: Z pamiętnika Kowalskiego

    Pisanie by Sponsored content

      Similar topics

      -

      Obecny czas to Sro Maj 15, 2024 6:05 am